Czy polscy żołnierze będą wysłani na Ukrainę?- od lewego do prawego

W naszym stałym cyklu „od lewego do prawego” tradycyjnie zadajemy pytania lokalnym politykom z różnej strony sceny politycznej na ten sam temat. Tym razem podjęliśmy głośny temat z ostatnich dni o tym czy polscy żołnierze powinni być wysłani na Ukrainę w konfrontacji z Rosją?

Coraz głośniej w ostatnich dniach mówi się o przyszłej architekturze bezpieczeństwa w Europie. Wszystko to spowodowane jest coraz bardziej zaskakującymi wypowiedziami jakie zaczął prezentować nowy Prezydent USA Donald Trump na temat Ukrainy i jej przyszłego bezpieczeństwa. Spora część krajów Europy mówi więc o potrzebie wysłania swoich wojsk w celu misji pokojowej i stabilizacyjnej na terytorium Ukrainy. W czwartek 20 lutego Sławomir Mentzen chciał zobowiązać polski rząd do tego by nie wysyłali polskich wojsk na Ukrainę i by jasno określili się w tym temacie jeszcze w trakcie kampanii prezydenckiej. Pomysł polityka Konfederacji został jednak odrzucony. Czy polskie wojska zostaną wysłane na Ukrainę?

Pytania w tym temacie brzmiały:

1) Polski rząd i minister MON mówią, że nie wyślą polskich wojsk na Ukrainę. Czy jednak jest to tylko obietnica na czas obecnej kampanii prezydenckiej czy też istnieje realna groźba tego, że Polska wspólnie z krajami Europy będzie zmuszona wysłać wojska na Ukrainę? Jakie jest Pana zdanie na ten temat, jak powinniśmy się zachować w obecnej sytuacji jaka dzieje się po zmianie warty u władzy w USA?

2) Ostatnie dni to niezbyt fortunne wypowiedzi Prezydenta USA Donalda Trumpa… Stwierdzenia „Rosja chce zakończyć te barbarzyństwo” lub „Ukraina nie powinna zaczynać tej wojny” czy też patrzenie na Ukrainę tylko przez pryzmat dostępu do jej zasobów minerałów stawia przyszłą rolę USA w bezpieczeństwie Europy, w tym Polski, pod znakiem zapytania… Czy ostatnie wypowiedzi Prezydenta Trumpa są tylko jego grą dyplomatyczną czy też możemy się realnie bać tego, żę USA wycofa się ze swoich sojuszniczych zobowiązań?

i


Polityka jest grą interesów

Europa jest całkowicie niezdolna do załatwienia jakiejkolwiek sprawy w zderzeniu z Rosją. W tej sytuacji realną siłą militarną, finansową oraz dyplomatyczną dysponują Stany Zjednoczone na czele których stoi obecnie prezydent Donald Trump, który otrzymał w ostatnich demokratycznych wyborach bardzo duże poparcie.

Unia Europejska udowodniła przez ostatnie lata, że nie jest w stanie własnymi działaniami zakończyć wojny na Ukrainie. Europa nie dysponuje żadnym potencjałem militarnym, który mógłby rozstrzygająco wpłynąć na sytuację wojenną, nie dysponuje także realnym wsparciem finansowym dla Ukrainy w stopniu, który pozwoliłby jej przetrwać. Nie dysponuje wreszcie żadnym potencjałem dyplomatycznym, który dawałby perspektywę rozwiązania tej sytuacji.

Działania administracji Trumpa w ostatnim czasie pokazały, że Amerykanie są żywotnie zainteresowani zakończeniem działań wojennych na Ukrainie i zabezpieczeniem na tym terenie swoich interesów. Z perspektywy kraju, który wyłożył na tę wojnę w ostatnich latach w granicach 150 mld dolarów, jest to całkowicie zrozumiałe. Ponieważ obecna administracja nie ma za grosz zaufania do obecnej ukraińskiej klasy politycznej uznała, iż porozumienie w tej sprawie wypracuje bezpośrednio z Rosją. Administracja Trumpa, która już poprzednio preferowała bilateralne układy, będzie kroczyła właśnie tą ścieżką, bez względu na oburzenie niektórych europejskich przywódców. Do Ukraińców nie dociera, że przez minione trzydzieści lat koncentrowali się głównie na okradaniu swojego arcybogatego kraju. W nie mniejszym stopniu co walka z Rosją, pochłania ich dziś rozkradanie tego, co wysyłają im ich sojusznicy. Wedle szacunków koszty utrzymania Ukrainy i jej wysiłku wojennego to lekko licząc 250 mld. dolarów rocznie. Kiedy w 2023 roku zachód solidnie zasilił Ukrainę, aby mogła przeprowadzić kontrofensywę, to okazało się ona fiaskiem. Dopiero później wyszło na jaw, że znaczna część przekazanych środków została zagospodarowana w ramach wzajemnie korzystnej współpracy ukraińskich oligarchów i środowisk zaprzyjaźnionych z tymi, którzy tę pomoc uruchamiali. Głównym sponsorem tej zabawy byli amerykańscy podatnicy.

Po niemądrej wypowiedzi prezydenta Francji Macrona o ewentualnym wysłaniu wojsk na Ukrainę ze stolic państw europejskich popłynęły jasne oświadczenia. Większość rządów nie zamierza wikłać swoich krajów w wojnę. Komunikaty sprowadzały się do tego, żeby pomagać stronie ukraińskiej, ale nie dołączać do wojny. Również Stany Zjednoczone wydały komunikat, w którym informują, że nie wyślą swoich żołnierzy na front. Opcję włączenia się do wojny przez NATO – paktu przypomnijmy defensywnego – wykluczył szef Sojuszu Jens Stoltenberg.

Dla Stanów Zjednoczonych zarówno w chwili obecnej, jak i w dalszej perspektywie Polska w tej części świata jest kluczowym partnerem. Stany Zjednoczone uważają Polskę za wiarygodnego sojusznika i wywiążą się z sojuszniczych zobowiązań wobec naszego kraju. Tylko w oparciu o Polskę będą one mogły efektywnie chronić Ukrainę, dopilnować niezbędnej odbudowy tego państwa i ochronić swoje interesy ekonomiczne. Polska może tylko na tym zyskać. Dlatego tak ważne jest aby przyszłym prezydentem naszego kraju został człowiek, który rozumie, że obecna Europa nie kiwnie palcem by nam pomóc w walce z Rosją. Nie tylko nie kiwnie palcem, ale będzie robiła z tą Rosją interesy naszym kosztem, tak jak zawsze to w historii robiła. Dlatego z punktu widzenia Polski snucie opowieści przez część krajów Europy Zachodniej o potrzebie wysłania swoich wojsk w celu misji pokojowej i stabilizacyjnej na terytorium Ukrainy jest nieracjonalne. Amerykanie nie mając złudzeń co do tego, co może się zrodzić w rosyjskich umysłach, będą musieli wzmocnić swoją obecność militarną w Polsce. W obliczu okazanej dramatycznej niemocy krajów Unii Europejskiej, jest to dla nas jedyna deska ratunku.

dr Marcin Kazimierczuk, Radny Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego (PiS)

i


Stanowisko polskiego rządu jest jasne i zgodne z polską racją stanu

Stanowisko polskiego rządu jest jasne i zgodne z polską racją stanu. Wysłanie wojsk do Ukrainy, będącej w stanie wojny z Rosją oznacza bowiem włączenie naszego kraju w wojnę. Inaczej sytuacja wygląda z perspektywy Paktu Północnoatlantyckiego (NATO). Wyobrażam sobie sytuację, w której kraje NATO zostaną zmuszone do reakcji na militarne działania i zagrożenie ze strony Rosji. I może zapaść decyzja o interwencji bezpośredniej. Może to być spowodowane zaostrzeniem sytuacji, ale także etapem studzenia sytuacji związanej z wojną w Ukrainie. Wojska NATO mogą pełnić rolę gwaranta np. warunków rozejmu. W obecnej sytuacji, zwłaszcza po chaosie informacyjnym spowodowanym wypowiedziami Donalda Trumpa należy liczyć się z różnymi scenariuszami, także dotyczącymi wojny w Ukrainie. A więc i z koniecznością brania pod uwagę wielu możliwych rozwiązań, niemożliwych dzisiaj do ocenienia, a tym bardziej do wskazania najlepszej reakcji ze strony Polski.

Chyba nikt dzisiaj nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, w jakim stopniu prezydent Donald Trump przedstawia stanowisko Stanów Zjednoczonych, a w jakim stopniu wygłasza tezy, które mają ułatwić realizację rzeczywistych, ale nie do końca przedstawianych planów Stanów Zjednoczonych. Obie wersje niepokoją, bo w opinii publicznej relatywizują Rosję, która całkowicie odpowiada za napaść na Ukrainę, za zabijanie ludzi i niszczenie tego kraju. Nie wykluczone, że jednym z ważkich celów, jest zwiększenie udziału USA w dostępie do surowców, które znajdują się w Ukrainie. Mimo niepokoju, pozytywnym elementem tej sytuacji jest to, że Trump jasno deklaruje, że jego celem jest doprowadzenie do pokoju w Ukrainie, że korzystanie z surowców zakładać musi pozostawienie terytoriów okupowanych przez Rosję w granicach Ukrainy, bo jeśli te dwa cele nie zostaną osiągnięte, to eksploatacja surowców będzie praktycznie niemożliwa.

Senator Jerzy Wcisła (Koalicja Obywatelska)


Mydlenie oczu polskim rodzinom będzie trwało aż do wyborów

Jesteśmy oszukiwani. Gdyby deklaracja, że polscy żołnierze nie zostaną wysłani na Ukrainę była prawdziwa, wówczas nie byłoby problemu z przyjęciem np. ustawy, która by to gwarantowała. Ta kwestia jest pilnie śledzona przez wiele polskich rodzin, dlatego mydlenie oczu będzie trwać aż do samych wyborów. Warto zachować trzeźwy osąd sytuacji i przypominać, że ekipa rządząca składa się z wielu koalicjantów i łatwo jest jej zmieniać zdanie, w zależności od tego która frakcja aktualnie ma większe wpływy w koalicji. Zresztą, niejednokrotnie rządzący nie dotrzymywali słowa, chociażby w kwestii tzw. 100 konkretów na 100 dni rządów, czy w sprawie przyjmowania kolejnych imigrantów do Polski. Pokój i stabilizacja na Ukrainie są ważne i Konfederacja Korony Polskiej, wraz ze swoim liderem Grzegorzem Braunem, od początku konfliktu wskazywała na konieczność podjęcia rozmów pokojowych i jak najszybszego zakończenia działań zbrojnych. Byliśmy przez to szykanowani przez niemal całą polską scenę polityczną i niesłusznie oskarżani o działanie w interesie Rosji, a dzisiaj, trzy lata i setki tysięcy niepotrzebnych ofiar zabitych lub okaleczonych później, gdy dokładnie to samo robi prezydent Donald Trump, nikt go nie nazywa „ruskim agentem.” Ależ to hipokryzja!

Niestety, działając w interesie Stanów Zjednoczonych, Donald Trump już zapowiedział, że wojska amerykańskie nie pojawią się na Ukrainie, a ciężar misji stabilizacyjnej powinny wziąć na siebie państwa europejskie, czytaj: głównie środkowoeuropejskie, czyli Polska. Czy władza warszawska będzie w stanie oprzeć się takim naciskom? Czy Donald Tusk lub Jarosław Kaczyński i ich ludzie są w stanie postawić się komukolwiek w obronie polskiej racji stanu? Powiedzieć, że szczerze wątpię – to jak nic nie powiedzieć, bo po prostu nie będą. Pora na prawdziwego męża stanu na czele polskiego państwa.

Ukraina przegrała tę wojnę, zanim ona się rozpoczęła. Dała się podpuścić Stanom Zjednoczonym i obecnie wygląda na to, że straciła naprawdę dużo, z czego ogromne straty terytorialne to niekoniecznie najważniejsza strata. Kandydat na Prezydenta RP Grzegorz Braun od początku tego konfliktu apelował o podjęcie ścieżki rozmów pokojowych, a nie dążenia do rozstrzygnięcia militarnego, zgodnie z biblijną zasadą:
„ który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.” (Łk 14, 31-32)

Naród ukraiński dał się popchnąć do tej wojny i zasługuje na autentyczne współczucie, ale Polacy powinni wyciągnąć wnioski i postąpić jak należy, a nie zagrzewać się nawzajem do „wojny aż do zwycięstwa”, „wdeptywania Putina w ziemię” i „wysyłania go na cmentarz”.

Wygląda na to, że Donald Trump, w przeciwieństwie do polskich salonowych elit politycznych, dba o kraj, którego jest prezydentem. Wyznaje on transakcyjny model polityki zagranicznej, a bilans transakcji między USA a Ukrainą może być pretekstem do oczekiwania przynajmniej częściowego wyrównania rachunków. Stany Zjednoczone upatrują realizacji tego prawa w umowie surowcowej. W tej sytuacji, plan minimum w przypadku Polski to dbanie o nasze interesy – oczekiwanie, że strona ukraińska zerwie z banderyzmem i czczeniem morderców Polaków jako bohaterów (wszak mają teraz nowych bohaterów wojennych!), umożliwienie stronie polskiej swobodnej, obserwowanej międzynarodowo ekshumacji ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Polakach, zaprzestanie zalewania Polski produktami quasi-spożywczymi wyprodukowanymi w warunkach nieuczciwej konkurencji, zabójczej dla polskich rolników, czy chociażby wypłacenie odszkodowania rodzinom ofiar ukraińskiej rakiety, która spadła na polskich rolników w Przewodowie. Niedopuszczalną jest sytuacja, w której wielka pomoc spotyka się z pretensjami i jeszcze większymi roszczeniami, a dostrzegł to właśnie Donald Trump. My również powinniśmy.

Sojusze wojskowe, w tym ze Stanami Zjednoczonymi, są ważne, trzeba o nie zabiegać i o nie dbać. Jednak w sytuacji, gdy nie mamy własnych satelitów wojskowych, skutecznego systemu obrony powietrznej kraju, odpowiedniej ilości nowoczesnego uzbrojenia i ukompletowania własnych jednostek wojskowych oraz rodzimych zdolności produkcji broni i amunicji, opieranie swojego bezpieczeństwa na sojusznikach jest recydywą błędów historycznych, ale również zaniedbaniem podstawowych obowiązków władzy, wśród których jest przede wszystkim zapewnienie Polakom bezpieczeństwa w każdym łatwym do przewidzenia rozwoju sytuacji militarnej i geopolitycznej.

Jan Krysiak, Konfedracja Korony Polskiej Grzegorza Brauna


Wyrebek_2_14.10.14 (3)

Istnieje groźba, że polskie wojska zostaną wysłane na Ukrainę

Niestety istnieje groźba , iż wbrew zapewnieniom rządu (a przecież wiemy jak notorycznie kłamie) oddziały polskie zostaną wysłane na Ukrainę. Obecnie rządzące miernoty polityczne wykonają to na rozkaz naszego „największego sojusznika ” bez słowa protestu bo gdzieżby tam śmieli się sprzeciwić! Nie łudźmy się jednak, że gdyby u władzy była partia „płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm”(czytaj PiS ) to byłoby inaczej – przecież pamiętamy ten obrzydliwy serwilizm proukraiński partii Naczelnika Kaczyńskiego oraz prezydenta Dudy lądującego w ramionach cwanego i wyrachowanego Zełenskiego. Obecnie realia wojny ukraińskiej są następujące: Trump negocjuje z Putinem nie zawracając sobie głowy jakimś tam prezydentem Ukrainy i ustala co Ameryka (a nie Ukraina) zyska na tym, że zapanuje pokój. Pewne ustalenia już znamy: Ukraina straci już na zawsze swoje wschodnie i południowe rubieże na rzecz Rosji a jankesi będą sobie wydobywać bardzo cenne metale i inne pierwiastki tzw. ziem rzadkich w ramach odpłaty za pomoc militarną w trakcie 3 lat wojny. Czy przewiduje się w tych negocjacjach coś dla Polski w zamian za pomoc społeczną, humanitarną i militarną liczoną w miliardach? Raczej wątpię. Przeciwnie: nadal będziemy tracić gospodarczo w wyniku głupiego skonfliktowania z Rosją, która nie daruje nam bezwzględnego zaangażowania po stronie Ukrainy i idiotycznego machania szabelką przed nosem kraju, który dysponuje setkami głowic atomowych. Wysłanie wojska polskiego na wschód, choćby tylko w charakterze oddziałów rozjemczych, będzie potraktowane przez Rosję jako akt agresji i niemalże wypowiedzenia wojny co skończy się masakrą podobnie jak to stało się (i nadal trwa) z wojskami ukraińskimi – wbrew kłamstwom mediów głównego ścieku. Tylko mandat powierniczy udzielony wojskom w ramach NATO może zapewnić potężną ochronę takim oddziałom a to tylko za zgodą USA i Rosji.

Jeśli USA zgodnie z groźbami prez.Trumpa zdjęłaby militarny parasol ochronny nad Europą to zostaniemy po raz kolejny z ręką w nocniku- polityczne niemiecko-rosyjskie kleszcze zamkną się nad nami na długie lata. Co w takim razie mamy robić ?:
1) koniecznie utrzymać sojusz militarny z USA (niekoniecznie w ramach NATO);
2) nie drażnić Rosji i wznowić stosunki gospodarcze (czy naprawdę ktoś wziął na poważnie groźby tego mikrocefala na stanowisku marszałka, jak to będzie wdeptywał Putina w ziemię?);
3) skończyć z kretyńską i nieodwzajemnioną miłością to Ukrainy – to państwo istnieje już tylko „teoretycznie”;
4) jakąkolwiek pomoc Ukrainie uzależnić od ekshumacji polskich ofiar bandytów z UPA oraz zażądać obalenia wszystkich pomników wystawionych rzeźnikom ukraińskim z tej formacji. I proszę zapomnieć o jakiejkolwiek wdzięczności ” naszych braci” ze wschodu. W polityce liczy się tylko interes i bezwzględna walka o swoją rację stanu.

Andrzej Wyrębek (Konfederacja)


Dla dobra Polski warto by siły polityczne zaślepione figurą Prezydenta Trumpa się przebudziły

Nie jest dobrą monetą w dyplomacji by zamykać sobie możliwości, nawet gdy nie chcemy z nich korzystać. Uważamy w Partii Razem, że nie sposób teraz określić na jakich zasadach by taka obecność żołnierzy RP w Ukrainie miałaby wyglądać. Z praktycznego punktu widzenia Polska jako kraj frontowy z oczywistymi zadaniami wsparcia krajów bałtyckich, neutralizacji obwodu Kaliningradzkiego i związania sił kroczących z Białorusi nie ma przestrzeni na wysłanie wojsk poza kraj. Trudno jest wskazać które konkretnie siły miałyby być przemieszczone, jak wyposażone i jak uzupełnione. Partycypacja państw nie zagrożonych bezpośrednio atakiem wydaje się tu bardziej uzasadniona, zwłaszcza w obliczu zadań logistycznych które na nas w związku z tym spłyną. Jednakże łatwo sobie wyobrazić sytuację w której zostaną zaangażowane siły pokojowe ONZ (tzw błękitne hełmy) i w związku z tym Polska decyduje się wesprzeć znacznie taką misję swoimi zasobami materialnymi i ludzkimi. Niestabilne i chaotyczne negocjacje prowadzone przez stronę amerykańską nie dają nam poczucia, że pokój jest bliski. I coraz bardziej kierują rację RP w kierunku zacieśniania sojuszu wojskowo/politycznego w ramach państw europejskich. Trzeba przypominać partnerom z USA iż mamy do czynienia z wojną powstałą tylko i wyłącznie z inicjatywy Rosyjskiej, której armia postępuje w sposób zbrodniczy w myśl Konwencji Genewskich. Bez tego zrozumienia trudno będzie o współpracę inną niż jedynie transakcyjną.

Nie zna historia przypadku skutecznych negocjacji pokojowych, gdzie wpierw nie żądasz wiele, by potem z tego ewentualnie schodzić. Nikt nie jest w stanie wskazać z jakich żądań administracja Amerykańska może zejść względem Rosji, ponieważ ich de facto nie postawiła. Presja całkowicie jest skupiona na ofierze tej wojny – Ukrainie. Nawet gangster gdy przychodzi po haracz, przynajmniej daje ci ochronę przed innymi gangami. Tego Trump nie chce Ukrainie dać – co po doświadczeniach kruchości pokoju z 2014 roku jest osłupiające. Mamy nadzieję iż siły polityczne w Polsce zaślepione figurą prezydenta USA, oraz psychologicznie uwięzione w poddańczej relacji z naszym partnerem zza oceanu otrząsną się dla dobra kraju i obywateli i zwrócą się ku bardziej racjonalnej i suwerennej polityce. W świetle zapowiedzi administracji Donalda Trumpa nie możemy brać obecnego, korzystnego dla Polski kształtu NATO za pewnik. Musimy wzmocnić nasze relacje z krajami skandynawskimi, obudzić Niemcy, oraz wraz z Francją i Wielką Brytanią wytyczyć rzeczywistą ścieżkę do wolnej i bezpiecznej Ukrainy zmierzającej do trwałej integracji z Europą

Marcin Gulczyński (RAZEM)


Sprawa wysłania polskich wojsk zagranicę nie powinna być wykorzystywana do politycznej zadymy

Zarówno polski rząd jak i Sławomir Mentzen słabo radzą sobie z zarządzaniem majątkiem im powierzonym. O ile wielkim zmartwieniem jest to, co robi polski rząd majątkiem narodowym, publicznym, który jest jest naszą Polaków własnością – można się tu pokusić o tezę niszczenia Polski w sposób przestępczy, to już Sławomir Mentzen zarządza własnym ale z udziałem akcjonariuszy spółki notowanej na GPW. Rozważnych powinien w tych okolicznościach zaniepokoić fakt, że pan Mentzen chce zostać Prezydentem Polski, bo Polska to nie spółka giełdowa. Każda zadyma wyborcza wszelkich kandydatów o wprowadzenie zakazu wysyłania wojska polskiego za granicę ich dyskwalifikuje i świadczy o nieznajomości obowiązującego prawa. Obecny stan prawny tą kwestię już reguluje. Bez decyzji parlamentu wojsko polskie nie może być użyte poza granicami Polski. Użycie wojska polskiego poza granicami Polski wynika z różnych przesłanek a najważniejszą z nich jest bezpieczeństwo Polski. Ocena tych przesłanek nie na należy do nas zwykłych obywateli ale do Sztabu Generalnego Wojska Polskiego i głównego dowódcy Wojska Polskiego, którym jest Prezydent Polski. Nawet dzisiaj wojsko polskie operuje poza Polską bo wynika to z układów sojuszniczych i misji pokojowych – jak chociażby Litwa, Łotwa, Estonia i Liban.

Na szczęście być może dla wszystkich, sytuacja się zmieniła i to co mówiono językiem tak zwanej „dyplomacji” na salonach, dzisiaj się mówi językiem szorstkim ale prawdziwym, który hipokrytów przysparza o konwulsje. Kto lubi historię i śledzi różne wojny, konflikty na przestrzeni czasów doskonale wie, że jeżeli jedna ze stron nie rozstrzygnie wojny jednoznacznie na polu walki, to w pewnym czasie doprowadzi do rozejmu i następnie układu pokojowego, który przetrwa dwadzieścia lat lub wieki całe. Tak było w czasie I wojny światowej, gdzie strony się okopały na swoich pozycjach i nie było wyraźnego zwycięstwa. Kolejne śmierci żołnierzy i ludności nie miały sensu nie wspominając nędzy, głodu i upadku gospodarczego. Zawarty pokój przetrwał raptem 20 lat. Podobnie jak dzisiaj ustępstwa zachodu wobec III Rzeszy Niemieckiej doprowadziły do II wojny w Europie i na świecie. Pytania zadawane przez prezydenta Trumpa są naturalne ale niewygodne dla tych obłudnych państw które na wojnie kręcą ogromne, obrzydliwe interesy – na śmierci, na ludobójstwie milionów prostych ludzi. Powiedzenie, że Rosja chce zakończyć to barbarzyństwo nie jest niczym kłamliwym, bo przecież Rosja ze wsparciem Niemiec i Francji i wielu krajów zachodu to ludobójstwo czyni. Czy Ukraina mogła tej wojny nie rozpoczynać– kogo to obraża? W 2014 Ukraina wybrała format miński rozmów pokojowych do którego zaprosiła największych przyjaciół Rosji – czyli Białoruś, Francję i Niemcy. Zdecydowani Ukraińcy odrzucili od stołu Polskę, a USA pełniły rolę obserwatorów. Jaki pokój przez osiem lat wynegocjowano, jakie gwarancje bezpieczeństwa były dla Ukrainy – żadne.

A co w tym czasie działo się w biznesie? Francja sprzedawała Rosji nowoczesne okręty desantowe i zaawansowane podzespoły do produkcji rakiet. Niemcy z udziałem państw zachodu w szybkim tempie budowali Nord Streem 2 i pompowali dziesiątki miliardów euro do Moskwy by ta mogła się zbroić Nie widzieli w tym zagrożenia? Nawet Rafał Trzaskowski mówił, że całe szczęście, że nie jest to projekt państwowy tylko prywatnych firm, Jak się skończyło – pełno skalową wojną czyż nie za wiedzą Ukrainy, która sama sobie dobrała takich pomocników. Gdyby Niemcy i Francuzi w 2014 roku w rozmowach mińskich postawili sprawę jasno, że jeśli Rosja się nie cofnie to zostanie objęta sankcjami na eksport gazu, ropy, stali, węgla, nawozów i zboża, tej wojny by nie było. Te hieny wojny postawiły łatwy biznes kosztem pokoju, a dzisiaj się domagają by prezydent Trump dopuścił ich do rozmów pokojowych. Po co miałby rozmawiać z pomocnikami Putina, kiedy może z nim rozmawiać osobiście i nie przy 20 metrowym stole ale twarzą w twarz. Co do bezpieczeństwa Europy i Polski? Jest pewne że rysuje się nowy format odpowiedzialności za bezpieczeństwo. To nie USA chcą się wycofać tylko UE bo jak długo podatnik amerykański ma płacić za bogatego Niemca czy Francuza. Na dzisiaj pomysł UE na bezpieczeństwo jest taki by wynająć armię od Turcji do obrony Europy ba ma drugą co do wielkości amię w NATO – 800 tys żołnierzy. Po co ten król Jan Sobieski jechał pod ten Wiedeń – nauczyli by się arabskiego, przeszli by na islam i byłby dzisiaj spokój. Co do bezpieczeństwa Polski? Trudny wybór należy do nas: albo przyłączyć się zachodniej Europy i produkować zero emisyjne czołgi, albo być strategicznym partnerem USA i tego co pozostanie z NATO, gwarantując bezpieczeństwo krajom Trójmorza.

Stefan Rembelski

Artykuł pochodzi z najnowszego wydania Gazety Bogaty Region. Chcesz zobaczyć resztę artykułów?
Kliknij i zobacz wersję e-wydania Gazety Bogaty Region

Poprzedni artykułPartnerskie Kluby Biznesu i Bogaty Region zapraszają na biznesowe wydarzenie w Olsztynie!
Następny artykułWygraj podwójną wejściówkę na Teatr Baniek Mydlanych!
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze