Od 20 lat w Unii Europejskiej. Jak zmieniło się Pomorze?

Bilans dwóch dekad naszego kraju w strukturach Unii Europejskiej był tematem debaty inaugurującej akcję Gazety Wyborczej „Głosuję na miasto, na region, na Europę”. Wzięli w niej udział pomorscy samorządowcy. Gdynię reprezentowała Katarzyna Gruszecka-Spychała, wiceprezydentka ds. gospodarki.  

Od 20 lat Polska jest krajem unijnym. Przystąpienie do wspólnoty stanowiło ogromny skok cywilizacyjny dla kraju, dźwigającego się nie tylko z 45 lat komunizmu, ale i transformującego się dość boleśnie. Jak dziś wyglądałaby Gdynia, Gdańsk, Sopot, pozostałe pomorskie miasta i wsie? Gdzie bylibyśmy dziś, gdybyśmy w 2004 roku nie przystąpili do europejskiej wspólnoty? 

W debacie „Gazety Wyborczej”, która odbyła się w piątek, 16 lutego, w Europejskim Centrum Solidarności – a która stanowi początek akcji profrekwencyjnej na wybory europejskie, ale i na kwietniowe samorządowe pod hasłem „Głosuję na miasto, na region, na Europę”- udział wzięli: Katarzyna Gruszecka-Spychała – wiceprezydentka Gdyni ds. gospodarkiMagdalena Czarzyńska-Jachim – pełniąca obowiązki prezydenta Sopotu, Leszek Bonna – wicemarszałek województwa pomorskiego oraz Basil Kerski – dyrektor ECS. Debatę moderował redaktor naczelny trójmiejskiego oddziału „Gazety Wyborczej” Grzegorz Kubicki.   

Tak było 20 lat temu i wcześniej 

Pamiętnego 1 maja 2004 roku Polska wraz z dziewięcioma innymi państwami została przyjęta do Unii Europejskiej. Dla naszego kraju droga do akcesji nie była prosta, tym bardziej więc świętowanie wejścia do Unii Europejskiej miało uroczysty charakter. W całej Polsce odbywały się koncerty, pikniki czy biegi, a towarzyszył temu entuzjazm i ogromna nadzieja. 

Entuzjazm dotyczył tego, że po latach szarego komunizmu i dekadzie kolorowego, choć krwiożerczego kapitalizmu wreszcie wracamy do europejskiej rodziny, na należne nam miejsce. Z kolei nadzieja wiązała się z poprawą warunków ekonomicznych. Przełom lat 90-tych i roku 2000 był bowiem okresem ogromnego kryzysu i bezrobocia. Wejście Polski do Unii Europejskiej oznaczało dla wielu Polaków możliwość wykonywania legalnej pracy na terenie państw wspólnoty, w związku z otwarciem unijnego rynku pracy. Wiązało się to z obniżeniem poziomu bezrobocia w Polsce, a tym samym poprawą kondycji gospodarki i wzrostem konsumpcji. 

Nadzieją były też inwestycje infrastrukturalne – m.in. w nowe drogi, nowe tory, obiekty edukacyjne, dworce, pojazdy komunikacji miejskiej, budynki użyteczności publicznej, zakłady pracy. To właśnie miało stać się kołem zamachowym naszej gospodarki i zapewnić dobrobyt, jakiego wcześniej nie było.   

Wybory do europarlamentu już w czerwcu, wcześniej – samorządowe 

Na początku czerwca 2024 roku odbędą się kolejne wybory do Parlamentu Europejskiego. Będą wyjątkowe choćby z tego powodu, że po raz pierwszy wezmą w nich udział młodzi Polacy, urodzeni w 2004 roku i później, a więc już w UE. Nie mogą pamiętać, jak było przed wejściem Polski do UE, bo nie doświadczyli tego, co pamiętają ich rodzice i dziadkowie. A doświadczyli oni m.in. szalejącej po 1989 roku ogromnej inflacji, ogromnego bezrobocia, braku autostrad, rozsypujących się ze starości pojazdów komunikacji publicznej, bardzo wysokich cen biletów lotniczych, nierzadko pracy na czarno za zachodnią granicą i oczywiście kontroli granicznych. Nie mogą pamiętać nieobecności w Polsce międzynarodowych koncernów, fabryk i czasów, gdy minuta połączenia przez telefon komórkowy kosztowała grubo ponad 1 zł netto

Warto zatem, aby w tym ważnym dla przyszłości Polski w Unii Europejskiej głosowaniu nawiązać do frekwencyjnego sukcesu ostatnich wyborów parlamentarnych. Wyzwanie jest duże, bo eurowybory od początku nie cieszą się w Polsce aż taką popularnością, jak wybory krajowe. Do udziału w głosowaniu na europosłów zachęcają czołowi politycy europejscy, stąd też niedawna wizyta w Gdańsku przewodniczącej Parlamentu Europejskiego Roberty Metsoli. 

Gdyby nie UE, bylibyśmy biedniejsi 

400 mln zł – tyle środków z UE pozyskał Sopot przez ostatnie 20 lat. To niemal roczny budżet nadmorskiego kurortu. Jak wyglądałby Sopot, gdyby nie środki unijne? 

– Myślę, że po ulewnych deszczach chodzilibyśmy po kostki w wodzie, tak jak to wcześniej wielokrotnie się zdarzało – mówiła podczas debaty p.o. prezydenta Sopotu, Magdalena Czarzyńska-Jachim. – Spora część pozyskanych środków została przeznaczona na to, czego nie widać gołym okiem, choć dotyczy wszystkich mieszkańców, czyli modernizację kanalizacji deszczowej. Nasza młodzież szkolna nie wstawiałaby na Facebooka zdjęć z wymiany erasmusowej z innymi szkołami w najróżniejszych miejscach Europy. Przede wszystkim jednak dzięki naszej obecności w UE rozwinęło się społeczeństwo obywatelskie i współodpowiedzialność za naszą wspólnotę. Wciąż jeszcze się tego uczymy – to proces, który trwa, ale jestem przekonana, że bez naszej obecności w UE frekwencja w ostatnich wyborach w Sopocie nie wyniosłaby ponad 80 proc., tylko dużo mniej – dodała Magdalena Czarzyńska-Jachim

Trzy miliardy dla Gdyni 

Wiceprezydentka Gdyni ds. gospodarki Katarzyna Gruszecka-Spychała zwróciła uwagę na aspekt inwestycyjny obecności Polski w UE. 

– Pamiętam z dzieciństwa, gdy w odwiedziny przyjechała do nas koleżanka mamy ze studiów. Poszliśmy na plażę, bo jej syn nigdy wcześniej nie widział morza. Bardzo chciał wejść do wody, ale nie można było tego zrobić, bo na plaży stały tabliczki z zakazem wstępu. Ci, którzy mieszkali nad Bałtykiem, dobrze wiedzieli, że jeżeli się taką tabliczkę zlekceważy, to później można nabawić się chorób skóry. Dzisiaj w Bałtyku mamy czystą wodę, bo już nie zanieczyszczamy go ściekami. To tylko przykład inwestycji, które zostały zrealizowane dzięki funduszom unijnym. Wartość pozyskanych środków w Gdyni to blisko trzy miliardy, czyli więcej niż roczny budżet miasta. A jeśli doliczymy do tego inwestycje, których beneficjentem wprost nie był samorząd, ale np. Port Gdynia, to ogólna kwota mocno wzrośnie. Gdyby nie Unia, mielibyśmy wąskie i dziurawe drogi, nie mielibyśmy jak dojeżdżać do portu, który jest jednym z gospodarczych serc miasta, nie mielibyśmy najlepszej w Polsce edukacji na poziomie szkoły podstawowej i średniej. Długo można wymieniać – mówiła wiceprezydentka Gdyni

Unijne środki odmieniły nie tylko miasta 

Inwestycje współfinansowane przez fundusze europejskie odmieniły rzeczywistość miast, ale metamorfozę przeszły także mniejsze ośrodki. 

– Metropolia jest ważną częścią Pomorza, bo to ponad połowa mieszkańców województwa. Ale nie zapominajmy o wsi – mówił wicemarszałek Leszek Bonna. – Miałem okazję dwukrotnie w ostatnich miesiącach odwiedzić Ukrainę. Przestrzeń powietrzna jest tam zamknięta, dlatego po kraju podróżuje się albo koleją, albo samochodem, więc na wyciągnięcie ręki ma się ukraińską wieś. Jadąc tamtędy, nie mogłem oprzeć się reminiscencjom. Przecież tyle eternitu, ile teraz jest na ukraińskiej wsi, kiedyś było też u nas. Przecież tyle śmierdzących szamb przy zagrodach było też w naszych wioskach. Taka podróż w czasie uświadamia nam, jak bardzo zmieniła się polska wieś. Jak jest ładna dzięki temu, że w małych ośrodkach zrealizowano 1400 projektów z dofinansowaniem unijnym. My już naprawdę nie mamy się czego wstydzić! Kolorowe zagrody, uśmiechnięci ludzie i tabliczka unijna przy tabliczce unijnej, w każdym przysiółku, w każdej wsi – podkreślał wicemarszałek województwa pomorskiego

Oprócz wątku inwestycyjnego poruszył też kwestię wolnego rynku. 

– Nasi przedsiębiorcy mają swobodny dostęp do pół miliarda konsumentów. Dzięki temu jesteśmy bogatsi. Zarabiamy pieniądze na rynkach unijnych, a wydatkujemy je w Polsce. A poza tym przecież u nas praktycznie nie ma bezrobocia. Dlaczego? Bo wiele tysięcy Pomorzan pracuje na terenie UE, zarabiając godziwe pieniądze, które choćby częściowo wydatkują potem u nas – tłumaczył Bonna

Europa zaczyna się w ECS 

Dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności zgodził się, że finanse są istotne, jednak równie ważny jest motyw wartości europejskich. 

– Typowym motywem debaty o UE w Polsce są pieniądze, a przecież to tylko jeden z aspektów – mówił Basil Kerski. – My wchodziliśmy do Europy nie tylko po to, by mieć dostęp do rynku i żeby nas równo traktowano. Wchodziliśmy wiedząc, że będziemy dostawali pieniądze, ale też wpłacali. To przecież jest wspólnota, w której mamy poważny udział finansowy. Wraz z naszą akcesją chcieliśmy Europę zmienić, np. uwrażliwić na tę część kontynentu, która nie była w Unii. Byliśmy już rok po wspaniałej pomarańczowej rewolucji ukraińskiej, to chyba wtedy zmieniła bieg historia Europy Wschodniej – zauważył Kerski

Basil Kerski wspomniał, że ECS powstał w połowie dzięki środkom europejskim, w połowie polskim, ale kluczową rolę w tym procesie odegrała decyzja prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza i ówczesnego marszałka pomorskiego Jana Kozłowskiego

– Ten budynek powstał dzięki odwadze samorządu gdańskiego i wojewódzkiego. Wchodząc do gmachu ECS, zobaczymy tablicę z napisem „Europe starts here”Europa się tu zaczyna. To jest znak programu europejskiego, oznaczającego miejsca, w których narodziła się Europa, jaką dziś znamy. Europa jako wspólnota obywatelek i obywateli. Ta lista zaczyna się od Aten, od antycznej tradycji agory, a kończy w tak zwanej historycznej Stoczni Gdańskiej. Zatem gdy zadajemy pytanie, co by było, gdybyśmy nie byli częścią Europy, to moim zdaniem trochę jakby zapytać Polaka, co byłoby, gdyby Polski nie było. Dziś wszyscy jesteśmy Polkami, Polakami, mamy nasze państwo i nasz naród, ale trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że jesteśmy też Europejczykami – powiedział Basil Kerski

Obywatelskość i demokracja 

Dodał, że Polacy współtworzą jedyną dużą przestrzeń ponadnarodową, która jest odpowiedzią na największe wyzwanie XXI wieku, mianowicie na próbę uporządkowania świata z perspektywy trzech wielkich autorytarnych państw: Chin, Rosji i Iranu. To właśnie Unia Europejska chce zabezpieczyć wolne, demokratyczne społeczeństwa, w których szanuje się prawa człowieka. 

dyrektorem ECS zgodziła Katarzyna Gruszecka-Spychała

– Dla mnie również niezwykle istotny jest ten wątek wartości. Dziś moja córka – licealistka – prosi mnie, by pomóc jej znaleźć grant, aby móc zrealizować projekt edukacyjny wspólnie z koleżanką ze Słowacji czy Rumunii. To są rzeczy, które nie mogły mi przyjść do głowy, kiedy byłam w jej wieku, a dzisiaj są po prostu oczywistością. Myślę, że ten aspekt obywatelskości ma gigantyczne znaczenie, bo uczymy się przez podobieństwa. Mamy wolne granice, możemy się przemieszczać tak, jak chcemy, i korzystać z różnych dóbr, w tym dóbr kultury, które w wielu krajach europejskich są nieodpłatne dla młodzieży do 18. czy 26. roku życia. W naszym kraju za pieniądze unijne zrealizowano olbrzymią liczbę miękkich projektów edukacyjnych i obywatelskich. One uczyły nas tego, czego bardzo potrzebowaliśmy się nauczyć w trybie korepetycji, po straconych dekadach przed rokiem 1989 – skwitowała wiceprezydentka Gdyni

Podała przykład gdyńskiego liceum nr 2, które jest ambasadorem Parlamentu Europejskiego

– Kiedy rozmawiam z tymi młodymi ludźmi, mam wrażenie, że są lepiej zorientowani w polityce niż niejeden dorosły. Dlaczego tak jest? Bo oni spotykają się ze swoimi rówieśnikami z całej Europy, jeżdżą do Parlamentu Europejskiego, mają mnóstwo szkoleń, uczą się prawa i wystąpień publicznych. To są rzeczy nie do przecenienia, które zostaną z nimi na całe życie – mówiła Gruszecka-Spychała. 

Patrzmy w przyszłość! 

Jak zachęcić młodych ludzi do aktywności obywatelskiej i udziału w wyborach? Magdalena Czarzyńska-Jachim podkreślała, żeby przestawić narrację na przyszłościową. 

 Pokolenie, które dobrze pamięta poprzednie czasy, trochę za bardzo akcentuje przeszłość. Mówi do młodych: „wy nie wiecie, jak było kiedyś. Powinniście się cieszyć, bo za naszych czasów nie było tak łatwo”. Powinniśmy z tym skończyć i spojrzeć naprzód – powiedziała p.o. prezydenta Sopotu. –  Pokażmy młodym ludziom, jaką wartość ma Unia w przyszłości. Pokażmy im pozytywny patriotyzm na czas pokoju. Pokażmy, co oni mogą osiągnąć, czemu mogą zapobiec. Przecież dla nich kryzys klimatyczny to nie jest puste hasło, tylko realny problem, który ich dotyczy. Patrzmy w przyszłość. I wzbudzajmy emocje. Bo tak naprawdę wybory to są emocje – przekonywała Czarzyńska-Jachim

Przytoczyła też przykład z sopockich szkół. 

– To nie jest tak, że młodych trudno jest nakłonić do uczestnictwa w projektach. Ale można ich zaangażować tylko raz. Bo jak poczują, że coś jest ściemą, to się zniechęcą i nie wrócą. W zeszłym roku przeprowadziliśmy we wszystkich sopockich szkołach podstawowych i ponadpodstawowych budżet obywatelski. W pierwszej edycji frekwencja wyniosła ok. 50 proc. Ale ponieważ zrealizowaliśmy wszystkie zwycięskie projekty, w tym roku frekwencja wzrosła do 78 proc. Myślę więc, że odpowiedzialność za to, czy ludzie pójdą do wyborów, spoczywa na osobach kandydujących, wychodzących z określonym programem. Politycy muszą pokazać sprawczość i przekonać ludzi, szczególnie młodych, że mają wpływ na swoje otoczenie – podkreśliła Magdalena Czarzyńska-Jachim. 

Środki z KPO – co z nimi? 

Choć obecność Polski w Unii Europejskiej przekłada się na wiele wymiarów, motyw finansowy co i rusz powracał w wypowiedziach uczestników debaty. Gorącą dyskusję wywołał temat środków z Krajowego Planu Odbudowy

– Szkoda, że straciliśmy tyle cennego czasu w oczekiwaniu na KPO. Zostały nam niecałe trzy lata na skonsumowanie potężnych środków finansowych. Na Pomorzu zamierzamy je wykorzystać, by nadrobić kilkudziesięcioletnie zaniedbania w gospodarce wodnej Żuław Wiślanych. Zabezpieczenie przeciwpowodziowe spichlerza Polski to ogromny projekt. Dzięki środkom z KPO chcemy też oczyścić Bałtyk z pozostałości po II wojnie światowej. O tym od lat się mówiło, ale nic nie zostało zrobione, bo było to zadanie zbyt drogie. Trzecią sprawą jest szeroki rozwój zeroemisyjnego transportu publicznego – wyliczał wicemarszałek Leszek Bonna

Przedsięwzięcia związane z ekologią będą też miały priorytet w Gdyni

– To nie jest tak, że pieniądze z KPO możemy wydać na cokolwiek. Najwięcej przeznaczymy na kwestie klimatyczne, a tu już nie ma prostych projektów. Jeżeli mówimy o termomodernizacji, to nie odnosi się ona tylko do obłożenia budynku styropianem. Tu chodzi o kompleksowe podejście. Wśród kamieni milowych mamy też planowanie przestrzenne, które w Polsce od dawna wymaga reformy – wskazywała Katarzyna Gruszecka-Spychała

Wiceprezydentka Gdyni nie kryła obawy o to, czy samorządy zdążą z wydaniem wstrzymywanych dotychczas funduszy. 

– Ustawodawca narzucił nam termin do 2026 roku i trudno będzie się w nim zmieścić. Jesteśmy już bardzo spóźnieni, co znacząco obniża naszą pozycję konkurencyjną w porównaniu do innych państw Unii, w których biznes od dłuższego czasu mógł z tych pieniędzy korzystać i tam lokował inwestycje – podkreśliła Gruszecka-Spychała

Czy dopuszczona będzie możliwość refinansowania z KPO inwestycji, które są już w toku lub zostały zrealizowane? Magdalena Czarzyńska-Jachim wyraziła nadzieję, że tak się stanie. 

– To poprawiłoby trudną sytuację samorządów i pozwoliłoby nam nadrobić stracony czas – stwierdziła. 

Opr. Zygmunt Gołąb
UM Gdynia

Poprzedni artykułPrzyznano granty na działania w ramach programu Gdańsk Miasto Literatury
Następny artykułObierz „Kurs na marzenia”
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze