Czy Polsce potrzebna jest wojna religijna i spór o pamięć Papieża Jana Pawła II? – od lewego do prawego

W naszym stałym cyklu „od lewego do prawego” tradycyjnie zadajemy pytania lokalnym politykom z różnej strony sceny politycznej na ten sam temat. Tym razem spytaliśmy o to czy Polska potrzebuje wojny religijnej i sporu o pamięć św. Jana Pawła II?

Przed nami Wielkanoc. W naszym cyklu od lewego do prawego poruszamy temat ostatniego reportażu stacji TVN i burzy społecznej jaka rozgorzała na temat św. Jana Pawła II i oskarżeń o jego ewentualne tuszowanie pedofilii za czasów gdy był kardynałem w Krakowie.

Pytanie do najnowszego cyklu brzmiało:

1) Czy w dobie problemów gospodarczych oraz wojny za wschodnią granicą Polakom potrzebna jest wojna religijna o postać świętego Papieża Jana Pawła II. Wiele środowisk oskarżających Kościół o pedofilię w latach komunistycznych chce wrócić do tamtych czasów i rozliczyć kościół za brak odpowiedniej reakcji. W tamtych czasach Kościół był szczególnie inwigilowany przez aparat Państwa. Jeśli więc w skutek działań księży pojawiły się ofiary pedofilii i były one znane ówczesnej władzy to dlaczego władze PRL nie reagowały? Dlaczego pozwalały na tolerowanie takich sytuacji? Czy należy również rozliczyć władze Państwowe z tamtych czasów?

2) W ostatnim czasie w skutek ataków medialnych na Kościół nagminne stają się przypadki dewastacji Kościołów oraz wulgarne i chamskie zakłócania Mszy świętych. Konstytucja gwarantuje wolność wiary każdemu człowiekowi i zabrania zakłócania nabożeństw. Dlaczego więc osoby, które zakłócają Msze święte w Kościołach są uniewinniane? Czy Pana zdaniem powinniśmy bardziej surowo karać takie zachowania?


By odkryć całą skalę procederu potrzebujemy nie tylko teczek SB, ale także dokumentów ze wszystkich kurii

Papież Franciszek na początku marca dla dziennika „La Nación” powiedział o pontyfikacie Jana Pawła II jasno – „W tamtych czasach wszystko było tuszowane. Do czasu skandalu bostońskiego wszystko było tuszowane”.
I ciężko nie przyznać w tej sprawie racji obecnemu papieżowi, gdy kolejne sprawy wychodzą na światło dzienne, a polski kościół rzymskokatolicki, zamiast się bronić ujawniając dokumenty z przeszłości, zamyka coraz szczelniej drzwi swoich archiwów.
Służby Bezpieczeństwa PRL wydaje się, że zdawały sobie sprawę ze skali nadużyć księży w tamtych czasach – warto przytoczyć sprawę chociażby ks. Eugeniusza Surgenta, któremu ostatecznie udowodniono przestępstwa na tle seksualnym wobec 6 osób, jednak dziś wiemy, że ofiar od pierwszego skandalu w 1973 roku do śmierci w 2008 roku było zdecydowanie więcej. SB we wczesnych latach wiedziała o tym procederze, o księdzu i uznała, że zdemoralizowany duchowny wyrządzi więcej krzywdy kościołowi niż sam aparat państwa, a sam ksiądz, pomimo wiedzy ówczesnych dygnitarzy, był przerzucany od parafii z małopolski, po zachodnie pomorze. Takich przypadków było zdecydowanie więcej.
Działania te, stosowane przez władze PRL, jak i kościelnych dygnitarzy nie mogą przejść bez echa i powinny być potępione jak najszybciej. Ofiary ówczesnych gier pomiędzy aparatem państwa a duchowieństwem żyją także dziś, wśród nas. Do dziś nie dostały nawet przeprosin. W Polsce do tematu zadośćuczynienia dla ofiar tych haniebnych czynów powinniśmy podejść z powagą, zamiast stawiać kolejne laurki i zamiatać sprawę pod dywan. By móc rozliczyć w pełni władzę PRL, która zezwalała na takie praktyki potrzebujemy nie tylko teczek SB, ale także i dokumentów ze wszystkich kurii. Te jednak są szczelnie zamknięte jak nigdy wcześniej. To musi się zmienić, by odkryć całą skalę procederu.

Wydaje się, że uniewinniające wyroki sądów dla osób zakłócających msze święte są uzasadnione

Konstytucja RP, jeszcze przed wymienionym w pytaniu art. 53, który mówi wprost, że każdy ma prawo do wolności sumienia oraz wyznawanej religii w pierwszym rozdziale, w art. 25 podkreśla jasno „Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.” O zakazie zakłócania nabożeństw nie ma tam nawet mowy.
Polska jest krajem świeckim, mimo że ciągle dominującą religią jest wyznanie katolickie, działa ona w oparciu o wolność wyznania i równouprawnienie związków wyznaniowych. Mimo to odnosi się wrażenie, że Kościół miesza się na niespotykaną do tej pory skalę w kompetencję władzy publicznej. Nie jest niczym niezwykłym, iż zdarza się, że ksiądz z ambony zamiast głosząc nauki z ewangelii, wskazuje wiernym na kogo warto oddać swój głos w najbliższych wyborach. To niedopuszczalne.
„Dewastowanie kościołów”, czy „wulgarne lub chamskie zakłócania” nabożeństw można policzyć w polskiej przestrzeni publicznej na palcach obu rąk, jednak nie biorą się one z powietrza. Ich szczyt przypadł na czas wyroku TK z października 2020 roku, dotyczącego prawa aborcyjnego, gdzie stan duchowny jasno wypowiadał się na ten temat, pozwalając na uprzedmiotowienie kobiet w Polsce. Kościół katolicki przez długi czas także dehumanizował osoby nie będące w związkach heteroseksualnych. Polski kościół stał się instytucją upolitycznioną wśród najwyższych hierarchów. A to duży błąd, który skutkuje coraz szybszym odchodzeniem wiernych od samej instytucji. Za kilka lat będziemy drugą Irlandią.
Przeglądając wyroki sądów dot. zakłócania nabożeństw, nie sposób odnieść wrażenia, iż osoby te nie miały na celu zniszczenia „sacrum”, a zabrania głosu w formie protestu, stąd też obecne wyroki w postaci uniewinnienia są uzasadnione. Bowiem celem takich osób nie jest robienie złośliwości, czy zrobienie komuś przykrości, a zaprotestowanie wobec czegoś, czego kościół nie powinien mówić jako instytucja nawołująca do „miłowania drugiego bliźniego jak siebie samego”.
Wydaje się, że duszpasterze katoliccy gdyby przestali zabierać głos na tematy świeckie, a zostali przy głoszeniu słowa Bożego, skutecznie uniknęliby ataków na swoje instytucje. Rozdział państwa od kościoła nie jest konieczny tylko dla państwa, ale jest potrzebny dla samego duchowieństwa – inaczej za kilkanaście lat pamięć o wielkich postaciach, czynach kościoła i jego naukach pójdzie szybko w niepamięć.

Mateusz Rostkowski – Członek Rady Krajowej partii Lewica RAZEM


Wyrebek_2_14.10.14 (3)

Warto znać losy Remberta Weaklanda – oskarżyciela polskiego papieża

Oskarżenia ze strony lewackich mediów w stronę Jana Pawła II oraz Kardynała ks. Sapiehy wpisują się w ciąg ostrych ataków na Kościół Katolicki od kilku/kilkunastu lat nie tylko w Polsce, ale również w wielu innych krajach. Na początek należy przyznać za księdzem Isakowiczem-Zaleskim, iż mści się tu brak lustracji kleru katolickiego w poprzednich 30 latach (okres „po komunie”) czego następstwem jest teraz wyciąganie na światło dzienne zeznań i donosów agentów (TW) poumieszczanych przez UB/SB w organach instytucjonalnych Kościoła, a zwerbowanych szantażem wyjawienia ich nerwic płciowych znanych powszechnie jako zboczenia. Dzisiaj zakazane jest mówienie o sodomii jako nerwicy homoseksualnej (cyt. T.Bilikiewicz) a w zamian tych samych sprawców czynów nierządnych określa się notorycznie „pedofilami” i w konsekwencji naród nie ma pojęcia , że za większość czynów „pedofilskich” odpowiadają homoseksualiści zwani kiedyś po prostu pederastami – nazwa ta do dzisiaj (jeszcze) widnieje w słowniku wyrazów obcych jak i w słowniku języka polskiego. Wbrew oskarżeniom pomawiającym o niecne czyny Jana Pawła II wiemy z ujawnionych dokumentów (wbrew kłamliwym tezom reportażu TVN), iż Karol Wojtyła jako biskup i kardynał zdecydowanie potępiał i rozprawiał się z tymi spośród księży, którzy kalali swym zachowaniem stan kapłański.

Kuriozalne zaś w reportażu TVN są losy oskarżyciela polskiego papieża Remberta Weaklanda, który został pozbawiony funkcji kościelnych i wysłany na emeryturę za molestowanie kleryków (jako pederasta więc, a nie pedofil), co sprawiło, że do końca życia próbował mścić się na Janie Pawle II publikując szkalujące Go pisma i książki.

Co stałoby się z osobnikiem, który zakłóciłby modły muzułmanom lub żydom?

Ataki medialne na Kościół skutkują oczywiście dewastacjami i wtargnięciami do budynków kościelnych w czasie odprawiania mszy świętej co jest niewątpliwym zakłóceniem nabożeństwa i podlega pod artykuły prawa karnego. Takie zachowanie powinno być więc karane zgodnie z prawem, które niestety w wykonaniu niektórych przedstawicieli „wyższej kasty” nie działa, a osoby dokonujące najścia na kościół są w sposób skandaliczny uniewinniane. Nie ma tutaj potrzeby zaostrzania prawa, a jedynie trzeba to prawo STOSOWAĆ. Sędziowie, którzy tego nie robią powinni być medialnie napiętnowani w sytuacji ich całkowitej bezkarności za swoje błędne decyzje.
Tym, którzy mają odmienne zdanie zadam pytanie: co stałoby się z osobnikiem, który zakłóciłby modły muzułmanom lub żydom? Czyż nie zginąłby natychmiast rozszarpany przez wiernych lub/i zgnojony przez te same media, które obrażają dzisiaj (zbyt) spokojnych chrześcijan, że nie wspomnę o srogich karach procesowych…

Andrzej Wyrębek, Konfederacja


Nie pokonali papieża Jana Pawła II za życia i nie potrafią go pokonać po śmierci

Czy należy? To jak zapytać, czy należy oddychać, by żyć. Komuna nie została rozliczona, ludzie reżimu PRL uwłaszczyli się na majątku wypracowanym przez miliony Polaków. Przejęli wielkie bogactwo, stworzyli potężne strategiczne biznesy, własne media, banki, z czego czerpią do dziś profity- Oni, ich rodziny i całe środowiska zbudowane na służbach specjalnych. Co warte podkreślenia mają pełne szafy sfałszowanych materiałów, „świadków” gotowych mówić to, co im się każe i „dziennikarzy”, którzy na rozkaz będą nagłaśniać ich rewelacje. Atak na naszego papieża to właśnie taka zaplanowana, skoordynowana akcja, która miała osłabić autorytet postaci, która scala całe pokolenia Polaków, niezależnie od ich poglądów politycznych. Uznali, że przed wyborami należy zerwać wszelkie więzy łączące naród, bo wtedy łatwiej wpłynąć na wyniki wyborów. Ale nie przewidzieli siły Jana Pawła II. Nie pokonali go za życia i nie potrafią pokonać go po śmierci. Wracając do pytania – czy należy ich rozliczyć? Tak. Czy da się tego dokonać? Wątpię. Niestety.

Z dużym zaniepokojeniem obserwuję sędziów, którzy już nawet nie kryją swoich poglądów politycznych czy światopoglądu

Odpowiedź jest oczywista: dura lex, sed lex (przyp. red. z łacińskiego Twarde prawo, ale prawo). Inaczej grozi nam anarchia i – niestety – patrząc na decyzje niektórych sądów, jej zalążki już zatruwają społeczeństwo. Z dużym zaniepokojeniem obserwuję sędziów, którzy już nawet nie kryją swoich poglądów politycznych czy światopoglądu.
A przecież tu nie chodzi o Kościół katolicki, o wiarę czy księży, tylko o podstawowe normy i zasady społeczne. Jeśli dzisiaj pozwolimy bezkarnie zakłócać msze święte, bo nie podoba nam się np. rozpolitykowany ksiądz, to jutro puścimy płazem zniszczenie sklepu z dewocjonaliami, a pojutrze spalenie kościoła. Wojujący ateiści zatriumfują, tyle tylko, że jak już zabraknie kościołów zaczną się palić urzędy, redakcje, a potem… Potem rewolucja pożre rewolucjonistów.

Michał Gzowski, Prezes Solidarnej Polski w okręgu elbląskim


Tylko Kościół w Polsce pozostał niezależny od władzy komunistycznej. Ceną za ten proces były ofiary duchownych za życia…

Krótkie odniesienie do kontekstu historycznego. Polska lat 40 i 50 to para- państwo rządzone właściwie przez sowietów i polskich komunistów. To okres likwidacji podziemia i wszystkich instytucji niezależnych, w tym również Kościoła. Te procesy miały miejsce we wszystkich krajach bloku wschodniego. Tylko w Polsce nie udało się podporządkować Kościoła komunistycznej władzy. W pozostałych państwach, m.in.. w Czechosłowacji, Bułgarii, Rumunii i na Węgrzech Kościoły zostały podporządkowane władzy. To komunistyczne władze państwowe decydowały o nominacjach hierarchów w tych Kościołach co w konsekwencji doprowadziło do ich agenturalności i ich faktycznego upadku co trwa do dzisiaj. Tylko w Polsce ten proces się nie powiódł, władze kościelne podlegały Watykanowi, a Kościół w Polsce pozostał jedyną oazą wolności, niezależności, wolnego słowa i myśli. To wszystko zawdzięczamy prymasowi tysiąclecia kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu, który niezłomną postawą ocalił Kościół w Polsce, mimo iż część księży i biskupów była już na smyczy UB. Bez tego zwycięstwa prymasa Stefana Wyszyńskiego nie byłoby Papieża Polaka Jana Pawła II, nie byłoby Solidarności, nie byłoby upadku muru berlińskiego, nie byłoby upadku związku radzieckiego i nie byłoby wolnej Polski.
Ceną za ten proces była nieustana inwigilacja Kościoła i ofiary za życia złożone prze wielu księży w tym również przez błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszkę. Pamiętamy też nieudany zamach Ali Agcy jakiego próbowano dokonać na Papieżu Janie Pawle II. Oprawcy i mordercy ks. Jerzego Popiełuszki żyją do dzisiaj, pobierają emerytury, ich i wielu innych SB-eków dzisiaj nikt nie rozlicza z fabrykowania dokumentów i łamania kręgosłupów oraz sumień nie tylko księży, ale setek tysięcy Polaków. Wartość tych ubeckich i SB-eckich dokumentów archiwalnych jest śmieciowa. Wszyscy ci, którzy się dzisiaj tymi materiałami wybiórczo posługują są agenturą zewnętrzną działającą przeciw Polsce i Polakom. Czas pokaże skąd pochodzą mocodawcy bo są oni wewnętrzni i zewnętrzni. Kto by miał pożytek i radość ze słabej i skłóconej Polski? Szampany by strzelały w Moskwie, Berlinie i oczywiście w Brukseli.

Temida mająca zakryte oczy nie ma być ślepa lecz bezstronna

To jest przejaw nie tylko zdziczenia obyczajów, ale również upadku niezależności, niezawisłości i bezstronności sędziowskiej. Dzisiaj mam takie wrażenie, że wielu sędziów nie orzeka zgodnie z literą i duchem prawa, ale po części kieruje się lewackimi sympatiami politycznymi. Temida mająca zakryte oczy nie ma być ślepa lecz bezstronna. W przypadku niszczenia świątyń i zakłócania nabożeństw jest jednak ślepa czym promuje tego typu zachowania. Należy nad tym ubolewać bo jest to upadek państwa prawa. Pytanie czy ci sędziowie byli by tak pobłażliwi dla sprawców gdyby doszło do zakłócenia lub przerwania rozprawy na sali sądowej. Sąd nie może stosować podwójnych standardów bo to oznacza upadek wiarygodności sądów i sędziów. Sąd może odstąpić w niektórych przypadkach od wymierzania dotkliwej kary, ale wyrok o złamaniu prawa musi zapaść, by każde następne takie zachowanie było recydywą karaną już surowo.

Stefan Rembelski, Kukiz’15


cieslinkski

Rolą Sejmu nie jest recenzowanie materiałów medialnych

Lewica głosowała przeciwko sejmowej uchwale ws. Jana Pawła II między innymi dlatego, że stoi po stronie wolności mediów. Cała dyskusja rozpoczęła się od emisji filmu o ofiarach pedofilii w czasach gdy Karol Wojtyła był arcybiskupem w Krakowie. Film rozpoczął dyskusję. Rolą Sejmu nie jest ucinanie tego typu wymiany myśli, czy recenzowanie materiałów medialnych. Pytanie, czy „Polacy potrzebują dyskusji o papieżu”, można by sprowadzić do pytania czy „Polacy potrzebują wolnych mediów?”. Skoro media rozpoczęły taką debatę, to ona będzie się toczyć.
Co do władz PRL to państwo to przestało istnieć ponad 34 lata temu. Było wiele czasu na napiętnowanie nieprawidłowości, nagłośnienie zbrodni, ukaranie winnych przestępstw. Oczywiście jeśli jakieś nowe fakty wyjdą na jaw to osoby odpowiedzialne za popełnienie przestępstw powinny za nie odpowiedzieć. Byle stosowano odpowiedzialność indywidualną, a nie zbiorową. Przypominam, że zgodnie z obowiązującym prawem przestępstwo nazwane zbrodnią komunistyczną nie ulegają przedawnieniu, więc nikt sprawiedliwości nie ucieknie. Lewica proponuje, aby przedawnieniu nie podlegały też przestępstwa pedofilii. Niezależnie, czy popełniła je osoba świecka czy duchowna. Liczymy, że inne partie polityczne poprą nasz projekt.

Wiele protestów w Kościołach odbywało się podczas Strajków Kobiet pod wpływem emocji

Osobiście uważam, że swoje przekonania polityczne można demonstrować w różnych przestrzeniach, niekoniecznie w kościele, w czasie mszy. Takie demonstracje odbyły się tuż po wyroku Trybunału sędzi Przyłębskiej, który zmusza kobiety do rodzenia pomimo ciężkich wad płodu. To był czas wielkich emocji. Dlatego wiele kobiet decydowało się na niestandardowe formy protestu. Doprowadziły one te osoby – w tym posłankę Joannę Schuering-Wielgus – na ławę oskarżonych. Na początku marca Sąd Rejonowy w Toruniu zdecydował o umorzeniu sprawy posłanki Joanny Scheuring-Wielgus z powodu braku znamion czynu zabronionego. Jej postępowanie nie było wulgarne. Przez 60 sekund stała z transparentem mówiącym, że kobiety mają prawo decydować o swoim życiu. W pełni podzielam ten postulat. Forma protestu podzieliła opinię publiczną i z tego co wiem nie była już powtarzana.

dr inż. Marcin Kulasek, poseł na Sejm, Lewica


Artykuł pochodzi z najnowszego wydania Gazety Bogaty Region. Chcesz zobaczyć resztę artykułów?

Kliknij i zobacz wersję e-wydania Gazety Bogaty Region

Poprzedni artykułTrefl Gdańsk w sobotę zaczyna rywalizację w ćwierćfinale PlusLigi!
Następny artykułZa nami turniej szachowy o Puchar Posła!
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze