Kto, przynajmniej raz w życiu się przeprowadzał, wie, że taka czynność niesie za sobą wiele niespodzianek. Nagle znajdujemy rzeczy o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia, pojawiają się również nieplanowane przeszkody. Podobnie było i dziś, na zakończenie Elbląskich Nocy, kiedy to tradycyjnie sceną zawładnęły kabarety. Tych, którzy zdecydowali się przyjść, dobry humor nie opuszczał do samego końca.
Tegoroczny kabareton, będący zwieńczeniem kolejnej edycji Elbląskich Nocy odbywał się pod hasłem:”Wielka przeprowadzka”. Było to związane przeniesieniem imprezy z terenu Muzeum Archeologiczno – Historycznego na dziedziniec Galerii El. Głównodowodzącym był Artur Andrus a pomagali mu elblążanie zgromadzeni pod specjalnym namiotem oraz Kabaret Młodych Panów, Paranienormalni, Ireneusz Krosny oraz Grupa MoCarta.
Jako pierwsi, głównymi bohaterami przeprowadzki zostali sami elblążanie zasiadający w publiczności, którzy mieli za zadanie, pomoc w rozładowaniu przyczepki z eksponatami, która przyjechała z muzeum. Wśród rzeczy, które „taśmowo”, podawane z rąk do rąk, zostały rozładowane był m.in. kuferek pełen niespodzianek oraz wieszak, którym zmierzono w przeszłości depresję w Raczkach Elbląskich. Wśród znalezisk Kabaret Młodych Panów odkopał także węgiel. Tak też rozpoczęła się prawidłowa część zabawy, pełna humoru rodem z Rybnika. Widzowie zobaczyli casting do nowej wersji filmu historycznego, wizytę rolników z PSL w SPA oraz monolog górala, co przyjechał nad polskie morze ze swoją Hanuś.
Następni na scenie pojawili się Paranienormalni, którzy również opowiedzieli o swoich przeprowadzkach. Robert zdradził wszystkim, że do tej pory przenosił się z miejsca na miejsce siedem razy a najgorzej wspomina swoją pierwszą wyprowadzkę, gdyż niemal dwa lata przewoził PKP swoje rzeczy ze starego do nowego miejsca (nie uwzględniając mebli;)). Po krótkim wstępie przyszła kolej na kolejny tego wieczora casting, tym razem na żonę dla Michała – jedynego kawalera w składzie zespołu, wizytę niezbyt rozgarniętego boksera u lekarza, telewizyjną relację life z elbląskiego wieżowca skąd chciał skoczyć „zdesperowany” człowiek, jak również wieczorek literacki sławnego pisarza, który jeszcze nie wydał swojej pierwszej książki.
Kilkanaście minut później każdy, kto nie siedział przy scenie, w pewnym momencie, mógł odnieść wrażenie, że z elbląską publicznością coś jest nie tak. Na scenie światła przygasły, rozlegały się co chwila jakieś dźwięki, Feel zagrał swój wielki przebój „Jest już ciemno” a zgromadzeni na dziedzińcu, co chwila wybuchali gromkim śmiechem. Wszystko było jednak w porządku. Na scenie królował Ireneusz Krosny. Po nim przyszła pora na stałych bywalców Elbląskich Nocy – Grupę MoCarta, którzy wspólnie z Arturem Andrusem zakończyli całą przeprowadzkę wykonując polską wersję chorwackiego przeboju Novi Fosili „Diridonda” z 1973 roku.
Jak na dobrą przeprowadzkę przystało, nie obyło się również bez niespodzianek. Wśród licznych dzieł sztuki znaleziono takie, których prawdziwa dedykacja i rok stworzenia różniły się od tych powszechnie przyjętych jak również złośliwość sprzętu elektronicznego postanowiła wystawić na próbę prowadzącego, odcinając mu dwukrotnie prąd w mikrofonie. Artur andrus nic sobie z tego jednak nie robił i nieco głośniej, tak że był spokojnie słyszalny na końcu namiotu improwizował a po drugim „psikusie sprzętu” odśpiewał acapella jedną ze swoich piosenek. Po ujarzmieniu niesfornej usterki prowadzący zbliżając się do końca kabaretonu przeprowadził krótki przegląd elbląskiej prasy, która jak się okazało jest kopalnią dobrego humoru.
W ten sposób tegoroczne Elbląskie Noce dobiegły końca. Trzy dni pokazały, że elblążanie oczekują takiego festiwalu, mają po nim jak najlepsze wspomnienia i z chęcią biorą w nim udział. Pozostaje więc czekać na kolejna edycję.
RS
[nggallery id=39]