W ostatnim czasie sporo mówi się o poziomie języka w debacie publicznej, sytuacji geopolitycznej do której doprowadziły instytucje światowe i europejskie, ale także krajowe niedoskonałości… Czy w dobie kryzysowych zmian jakie widzimy na naszych oczach lepsze zmiany i lepsza polityka jest możliwa? Rozmawiamy ze Stefanem Rembelskim z Kukiz’15.
Panie Stefanie, w ostatnim czasie sporo w debacie publicznej mówiło się o atakach na biura Poselskie PiS. Niestety poziom języka w debacie politycznej jak i na wszelkich protestach sięgnął niskiego poziomu. Skąd to się bierze i czy mamy jeszcze szansę na merytoryczną debatę?
Jaki pan taki kram – mówi mądre polskie przysłowie. Jakimi panami są właściciele kramów partyjnych, jakim językiem się posługują, sugestie jakich czynów kryminalnych się dokonuje to płynie z ich ust. To wszystko dzieje się w majestacie tzw. wolności słowa. Pod pseudonimem Jan Rem, zmarły Jerzy Urban napisał felieton pod tytułem „Uciszyć księdza” i w niecałe pół roku został zamordowany ks. Jerzy Popiełuszko. Dzisiaj tzw. „elity” przemawiające nad grobem gloryfikowały zmarłego Jerzego Urbana pomijając milczeniem skutki jego słownych inspiracji do skrajnej nienawiści. Jakaż to „klasa polityczna”, jakaż to „inteligencja”, która zachęca mocnych facetów by kogoś wynieśli z urzędu, by kogoś zabili, wypatroszyli, a skórę wystawili na sprzedaż… jakaż to inteligencja, która oklaskuje odzywki typu „zamknij ryj psie” do polskich służb mundurowych? Praźródlo tego języka leży w mrocznych czasach wszelkich rewolucji, w głębokim PRL-u, gdy obowiązywała zasada nie matura lecz chęć szczera. Wyrazem inteligencji, klasy również politycznej jest odpowiedzialność za słowo, bo słowem można sprawiać ból, można głęboko ranić, słowem można zabić. Merytoryczna debata możliwa jest tylko wtedy gdy strony posiadają wiedzę i inteligencję – należy mieć nadzieję, że takie debaty będą miały miejsce i dużą oglądalność.
Pozostając jeszcze przy pierwszym pytaniu. W Polsce praktycznie nie ma kar dla manifestujących podczas ostatnich protestów aborcyjnych. Za hasła typu „J**ać PiS”, „Wyp**ć”, niszczenie Kościołów lub obrazę uczuć religijnych nikomu właściwie włos z głowy nie spadł. Także politycy, którzy uczestniczyli w tych marszach nie widzieli w nich nic złego. Tymczasem w USA Prezydent Donald Trump, który nie używał nigdy wulgarnego słowa piastując swoje stanowisko został globalnie zlinczowany i zablokowany przez największe firmy jak Facebook czy Twitter… Czy możemy więc uznać, że w USA jest mniej wolności słowa niż w Polsce?
Wolność słowa to określenie deklaratywne, istnieje tylko na przysłowiowym papierze. W praktyce jej nie ma. Właściciele mediów wyznaczają granice wolności słowa oraz linię ideologiczną. Dzisiaj dominuje w mediach ideologia lewacka, stąd możliwe są zachowania o których pan mówi, jeśli dotyczą i godzą w ludzi o poglądach umiarkowanych, centrowych, tradycyjnych czy konserwatywnych. To jest bardzo groźny proceder, a zwłaszcza gdy mówimy o mediach globalnych, wówczas nawet prezydent mocarstwa jakim są USA może zostać publicznie zlinczowany. Każdy kij ma jednak dwa końce – niszczenie świata, wartości cywilizacji łacińsko chrześcijańskiej z której wyrosło nasze dziedzictwo tradycji i kultury, spowoduje nadejście innej cywilizacji, która lewackie ideologie wytnie w pień i sprowadzi je do głębokiego podziemia. Na refleksję nie jest jeszcze za późno…
Reprezentuje Pan obóz Kukiz’15. Z jej ramienia kandydował Pan ostatnio w wyborach na Prezydenta Elbląga. Mimo tego, że Paweł Kukiz posiada zaledwie garstkę Posłów to może on dokonać więcej zmian niż większe liczebnie partie z opozycji jak Platforma Obywatelska, Lewica czy Konfederacja. Skutecznie walczycie o sędziów pokoju, ustawę antykorupcyjną, powszechne referenda, a ostatnio coraz większe są sukcesy w walce o dostępność marihuany medycznej, która może dać ulgę w leczeniu wielu osób. Które z tych spraw są dla Pana szczególnie ważne?
Środowisko Kukiz’15 to ludzie, którzy proponują bardzo ważne i konieczne zmiany systemowe. W tym kontekście wszystkie wymienione przez pana tematy są ważne a ich skutki będą dobroczynne dla obywateli w dłuższym okresie czasowym. Jednak dwa tematy mogą poprawić jakość państwa i naszego życia od zaraz. Są to: sędziowie pokoju, którzy rozładują kolejki w sądach powszechnych, pozwalając sędziom zawodowym na szybsze procedowanie w sprawach dużej wagi i wydawanie wyroków w sensownych terminach oraz powszechne referenda. Zwłaszcza tzw. weto ludowe na wzór szwajcarski, jest bardzo dobrym instrumentem dyscyplinującym każdą większość parlamentarną, która chciałaby co innego obiecywać w kampanii wyborczej, a co innego realizować będąc u władzy realnej.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz coraz mocniej zacieśnia współpracę z Chinami. Wydaje się to kuriozalne patrząc na to jak Chiny prezentują neutralne stanowisko wobec inwazji Rosji na Ukrainę. Czy Niemcy dalej mogą być traktowani jako poważny lider w Unii Europejskiej, którzy pouczają Polskę czy inne kraje w kwestii praworządności? Czy Europa robi wystarczająco wiele by na Ukrainie zapanował pokój?
Dzisiaj największym problemem Europy i jej przyszłości są Niemcy i nie ma znaczenia pod czyim przywództwem. Niestety, mimo upływu czasu, w trzecim pokoleniu po Hitlerze odzywa się w Niemcach gen dominacji i skłonności do zawierania ścisłych relacji z totalitaryzmami – jak nie Rosja to Chiny, mimo że usta mają pełne frazesów o prawach człowieka. Ten gen dominacji przejawia się w niemieckim hymnie, gdzie deklarują w rasistowski sposób swoją wyższość – Niemcy, Niemcy ponad wszystko, a reszta narodów w Europie to podludzie? Dzisiaj gdy pomoc dla walczącej Ukrainy spoczywa na nas Polakach, USA i Anglii, uzgodnienie przez UE pomocy dla Ukrainy jest blokowane właśnie przez Niemców. W dalszej perspektywie to zła wróżba. Narody europejskie muszą sobie odpowiedzieć na pytanie czy chcą niemieckiej Unii Europejskiej czy chcą Europy suwerennych narodów. Realny jest bowiem rozłam UE na wzór Cesarstwa Rzymskiego.
W ostatnim czasie stał się Pan twarzą inicjatywy referendalnej w Elblągu, która ma odwołać Prezydenta Elbląga oraz Radę Miasta. Czy wierzy Pan, że te referendum doprowadzi do merytorycznej dyskusji nad przyszłością Elbląga i określi w jakim kierunku miasto powinno podążać u progu geopolitycznych i gospodarczych zmian?
Gdybym nie miał wiary w to co robię nie podjąłbym się tego zadania. Elbląg to duże miasto, w którym żyją tysiące młodych dobrze wykształconych ludzi, pełniących ważne funkcje
w administracji samorządowo-rządowej, w spółkach komunalnych i firmach prywatnych. Jest to ogromy potencjał ludzki i ironią losu jest, że miasto jest zarządzane archaicznie jakby było z innej epoki. Musi nastąpić przebudzenie by powrócił dialog społeczny, szacunek dla ludzi, zarządzanie zespołami ludzkimi bez naruszania ich godności. Musi powrócić szacunek do mnogości opinii bez obawy utraty pracy, musi powrócić wspieranie kreatywności i szukanie najlepszych rozwiązań dla Elbląga. Wreszcie musi powrócić odpowiedzialność i odwaga do podejmowania trudnych decyzji, niekoniecznie popularnych, ale dobrze służących miastu. Musi powrócić normalność – wtedy elblążanie odpowiedzą właściwie na geopolityczne i gospodarcze zmiany przed jakimi stoimy. Jestem głęboko przekonany, że nadchodzi Przebudzenie i temu poświęcę swój czas, pracę, serce i miłość jaką moje miasto darzę.
Artykuł pochodzi z najnowszego wydania Gazety Bogaty Region. Chcesz zobaczyć resztę artykułów? Kliknij i zobacz wersję e-wydania Gazety Bogaty Region