Kukiz’15 – ruch z ambitnymi ideami. Czy mamy szansę porzucić partiokrację?

Na polskiej scenie politycznej mamy do czynienia od wielu lat z partiokracją. W tym kierunku nie poszedł Kukiz’15, który jako stowarzyszenie mimo, iż jest w Sejmie, nie otrzymuje subwencji z pieniędzy podatników. Czy ambitne idee ruchu Kukiz’15 pokochają Polacy? O tym rozmawiamy ze Stefanem Rembelskim, kandydatem Kukiz’15 do Parlamentu Europejskiego.

Panie Stefanie, od czasów wolnej Polski, dominuje w Polsce system partyjny. Wy chcecie go zmienić na system, gdzie to obywatel ma duży wpływ na rozwój kraju i jego główne kierunki zmian. Czy taki model funkcjonuje gdzieś poza Polską?

Nie trzeba daleko szukać, 16 godzin jazdy samochodem lub 2 godziny samolotem, by znaleźć się w Szwajcarii, w kraju gdzie poziom życia jest jeden z najwyższych w Europie a dbałość o publiczny grosz jest cnotą w życiu publicznym. Szwajcarzy, dzięki funkcjonującemu w ich kraju systemowi politycznemu mają możliwość wywierania bezpośredniego wpływu na sprawy publiczne. Narzędziami służącymi temu są referendum i inicjatywa. Referenda mogą być obowiązkowe bądź nieobowiązkowe. Referendum obowiązkowe jest przeprowadzane wówczas, gdy dotyczą one ważnych zmian, np. w Konstytucji. W przypadku zmian ustaw istnieją referenda nie obowiązkowe (tzw. weto ludowe). Innym ważnym narzędziem służącym demokracji bezpośredniej w Szwajcarii są inicjatywy. Jest to możliwość zgłoszenia inicjatywy ustawodawczej lub weta obywatelskiego. Obywatele mogą w ten sposób inicjować tworzenie aktów prawnych lub ich odrzucenie. Powyższe rozwiązania to idealny bezpiecznik na sytuację, gdyby deklaracje wyborcze rozmijały się z praktyką rządzenia.

W Polsce nie mamy takiego instrumentu i dochodzi do takich sytuacji, że inne padają obietnice wyborcze a inne są realia rządzenia po wyborach. Obywatele w Polsce nie mają żadnego instrumentu by takiej patologii partyjnej przeciwdziałać. Argument, że referendum jest kosztowne, jest mało poważny w XXI wieku. W obecnych czasach można je przeprowadzić korespondencyjnie lub przez internet. Jest to jak najbardziej możliwe i bezpieczne – przecież dzisiaj wykonujemy przez internet chociażby transakcje bankowe. Obywatele muszą mieć jakiś oręż w walce z cynicznymi oszustami politycznymi.

Waszymi głównymi założeniami są Jednomandatowe Okręgi Wyborcze, referenda obywatelskie, brak subwencji dla partii politycznych, sędziowie pokoju. Zgłosiliście również ustawę antysitwową. Mimo szczytności tych postulatów inne partie polityczne czy duże media nie są zainteresowane by te tematy nagłośnić. Dlaczego?

Przyczyna jest banalnie prosta. Zdobytych przywilejów nie oddaje się tak, ot po prostu, bo z nich wynika władza, a władza to pieniądze i stanowiska dla działaczy i ich rodzin. To dostęp do głównych mediów ogólnopolskich co daje możliwość indoktrynacji i manipulacji opinią publiczną. Arena polityczna jest podzielona na dwa niby zwalczające się obozy. W trakcie przemian ustrojowych wyrosły ogromne fortuny z niczego, na naszych oczach wyrosła kasta miliarderów uwłaszczonych na majątku wspólnym Polaków. Fortuny powstające z pracy wyrastają przez pokolenia, u nas podobnie jak w Rosji, z dnia na dzień powstały z układów partyjnych. Pławienie się w luksusach władzy i życie na koszt podatnika to norma partyjnego stylu. Warto przypomnieć zaspokajanie kompleksów w restauracji Sowa i Przyjaciele czy służbowy wyjazd KGHM do Trójmiasta z pobytem w erotycznym klubie za ok. 10 tysięcy złotych na głowę za każdego uczestnika. To tylko drobne przykłady kołtuństwa politycznego, które dzieją się na naszych oczach i za naszym przyzwoleniem. Czy na przestrzeni trzydziestu lat od 1989 roku ktoś został prawomocnie skazany za rabunek mienia narodowego wielkich rozmiarów? Nie, tylko płotki i symboliczna babcia z demencją za „kradzież” kostki masła. Nawet sędzia przyłapany na kradzieży na oczach całej Polski został uniewinniony przez Sąd Najwyższy. Masz władzę i pieniądze stoisz ponad prawem, włos z głowy Ci nie spadnie, inaczej zniszczymy cię bezwzględnie, tak jak prezesa Romana Kluskę i jego świetnie niegdyś prosperującą firmę Optimus. Może niektóre niszowe lokalne media spróbują zainteresować opinię publiczną, ale to kropla w morzu fałszu, przekupstwa i cynicznych interesów.

Czy jest szansa by Polacy dojrzeli do porzucenia systemu partyjnego i pokochali Wasze idee. Co musiałoby się stać?

Panie Redaktorze – Polacy kochają wolność, a z racji uwarunkowań historycznych jej umiłowanie jest nader szczególne pośród narodów europejskich. Polska budzi się i po okresie pewnego zachłyśnięcia się wolnością na zasadzie „róbta co chceta” Polacy widzą, że krok po kroku są w swojej wolności kanalizowani. Dostrzegamy, że demokracja to fasada a nam wszystkim i każdemu z osobna nakładany jest kaganiec zniewolenia myśli i swobody wyznania, kaganiec poprawności politycznej, kaganiec multi kulti. Dzisiaj możemy głosować, ale tylko na tych, których nam wskaże capo di tutti capi (szef szefów), możemy wyrażać swoje poglądy, ale tylko w domu, zbliża się inwigilacja totalna i cenzura w internecie. Weźmy, np. przymus płacenia składek na OFE, po czym po kilkunastu latach partyjny Trybunał Konstytucyjny spolegliwie orzekł, że nie są to pieniądze obywateli i można je zwyczajnie „ukraść”, co PO zrobiła, a po wyborach dzieło kończy PiS i zapowiada kolejny przymusowy program emerytalny bez żadnej gwarancji dla obywateli. Gdyby w Polsce była instytucja referendum wiążącego dla władzy, to nie trybunał partyjny decydowałby o tym czy pieniądze z OFE są Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego. Obecny system wyborczy i partyjny powoduje, że szef partii decyduje kto będzie jedynką na listach. Inaczej jest w JOW-ach. Najważniejszą ich zaletą jest nacisk na selekcję pozytywną, co wynika z faktu, że jednomandatowe okręgi wyborcze są małe terytorialnie, a kandydaci są rozpoznawalni przez lokalną społeczność. Znamy ich z życia codziennego, zawodowego, rodzinnego – wiemy czy są ludźmi z zasadami czy zwykłymi szujami. Wiemy na kogo głosujemy. JOW-y to również pomocna dłoń dla partii politycznych, bo będą musiały otworzyć swoje szeregi na ludzi wartościowych, a nie gnuśnieć we własnym sosie, rodzinnych i towarzyskich klik. To jest długi proces, ale już się rozpoczął i trwa. Paweł Kukiz wykonał ogromną pracę na rzecz społeczeństwa obywatelskiego i upodmiotowienia Polaków. Mimo metodycznych działań klanów partyjnych i głównych mediów nie udało się zniszczyć ruchu KUKIZ’15, nie ulegliśmy pokusie sięgnięcia po publiczne pieniądze w postaci subwencji partyjnych. Wróżono nam poprzez fake newsy, że nie zbierzemy podpisów- zebraliśmy, że nie zarejestrujemy list – zarejestrowaliśmy, to wszystko wielkim wysiłkiem tysięcy woluntariuszy, którzy zrobili to za swoje pieniądze i kosztem swojego czasu wolnego. Nie oczekujemy, że Polacy będą nas kochać, ale liczymy na to, że zgłębią i przyjmą za własną naszą ideę demokracji bezpośredniej, która leży w interesie wszystkich obywateli. Wierzę, że obywatele obdarzą nas sympatią, co już powoli ma miejsce i za co im serdecznie dziękujemy.

Uczestniczył Pan w ostatniej konwencji europejskiej Kukiz’15 w Warszawie. Gościem tego spotkania był wicepremier Włoch Luigi Di Maio z Ruchu 5 Gwiazd, z którym współpracujecie oraz przedstawiciele Chorwacji, Grecji, Finlandii, Estonii. Czy sojusz z Ruchem 5 Gwiazd stworzony jest tylko na wybory europejskie czy też myślicie o dłuższej współpracy i czerpaniu wzorców włoskich w Polsce?

Ruch 5 Gwiazd jest ruchem obywatelskim więc ze swojej istoty jest nam bliski tak, jak każdy ruch obywatelski zmierzający do upodmiotowienia obywateli w procesie sprawowania władzy. Wybory do Parlamentu Europejskiego są swoistym katalizatorem do wspólnego wystąpienia i nie jest to sojusz taktyczny, lecz długofalowy proces tworzenia platformy europejskiej do współpracy na rzecz demokracji bezpośredniej. Obecna demokracja przegrywa w zderzeniu z globalizacją, z ponadnarodowymi korporacjami, ulega naciskom lobbystycznym ocierającym się o korupcję. Wymaga więc ona wzmocnienia formułą demokracji bezpośredniej, tak jak w Szwajcarii. Współpraca z Ruchem 5 Gwiazd i innymi ruchami obywatelskimi jest początkiem drogi do uczynienia demokracji bezpośredniej stałym narzędziem do podejmowania ważnych decyzji dla Europejczyków.

Jak ocenia Pan nasz pobyt w Unii Europejskiej od 2004 roku? Widzi Pan więcej plusów czy minusów z naszego członkostwa?

Unia Europejska jest spełnieniem marzeń wielu narodów o życiu w pokoju we wspólnym obszarze gospodarczym i swobodzie przemieszczania się obywateli. Od 2004 to marzenie spełniło się również dla Polski i innych krajów Europy Środkowej. Z naszej obecności w UE płyną ogromne korzyści gospodarcze, socjalne ale też mentalne w sferze satysfakcji z tworzenia wspólnoty europejskiej poprzez uczestnictwo kulturowe i narodowe. Czy są to same plusy? Otóż, aby odpowiedzieć na to pytanie należy wrócić na chwile do okresu akcesyjnego, który poprzedził nasze członkostwo. W tym okresie uzgodnione zostały wszystkie obszary negocjacyjne, które sprowadzały się krótko mówiąc do ujednolicenia prawa i otwarcia rynków, oprócz rynku usług. Ponieważ to nam bardzo zależało na członkostwie, to zgodziliśmy się na traktowanie nas w niektórych obszarach gorzej niż stare państwa Unii z perspektywą wyrównania tych nierówności w przyszłości. Do dzisiaj to nie nastąpiło i zmierza wręcz w odwrotnym kierunku pod dyktando protekcjonistycznych dążeń Niemiec i Francji. Trzeba zauważyć, że na przestrzeni tych lat zmienił się system głosowań, a co za tym idzie sposób podejmowania decyzji. Wchodziliśmy do Unii w której decyzje zapadały jednomyślnie, a poprzez traktaty Nicejski i Lizboński doszliśmy do stanu gdzie od 2017 roku obowiązuje system podwójnej większości co w przypadku wyjścia Wielkiej Brytanii utrwala hegemonie dwóch państw, Niemiec i Francji, zamiast solidaryzmu mamy dyktat. Dzisiaj jest to ogromne wyzwanie dla pozostałych mniejszych krajów by budować umiejętny balans dla hegemoni Niemiec i Francji, by reformować Unię w kierunku nadania większego znaczenia decyzyjnego Parlamentowi Europejskiemu w celu ograniczenia autorytarno- biurokratycznych zapędów Komisji Europejskiej i takiej jej reformy by na jej czele nie mógł stać przewodniczący ledwo trzymający się na nogach. Po za tym widzę same plusy naszej obecności w UE. Większość moich klientów to firmy z Niemiec, Szwecji, Anglii, Danii czy Holandii – w prywatnych rozmowach nikt z nas nie podnosi tych kwestii, które forsuje przeciw Polsce Komisja Europejska, a wręcz przeciwnie wszyscy jesteśmy zgodni, że biurokracja w Brukseli niszczy ducha wspólnej Europy, zabija swobodę działalności gospodarczej.

Pana życiowym hobby są podróże. Jakie ciekawe miejsca w Europie poleciłby Pan do zwiedzenia naszym czytelnikom?

Ostatnio odkrywam na nowo Karpaty w Rumuni. Każdego dnia wybieram inną miejscowość. Przepiękne krajobrazy – serdeczni, mili, sympatyczni i otwarci ludzie. Jedyny minus to słabe drogi lokalne ale nie o to chodzi, bo wszystko jeszcze tam jest dziewicze i w tym cały urok, że działania człowieka nie wszystko jeszcze zabetonowały i nie ustawiły pod turystyczny sznurek. Oczywiście nie do opisania jest delta Dunaju- to trzeba zobaczyć. Jest bezpiecznie, więc gdyby się ktoś wybierał, to bez obaw polecam.

Dziękujemy za rozmowę

Poprzedni artykułTu Europa się zaczyna, nie kończy
Następny artykuł30 miliardów pozyskało warmińsko-mazurskie podczas 15 lat w Unii Europejskiej. Gdzie trafiły unijne fundusze?
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze