Z okazji 95 rocznicy urodzin, żołnierze 43 batalionu lekkiej piechoty z Braniewa, wchodzącego w skład 4 Warmińsko-Mazurskiej Brygady Obrony Terytorialnej, odwiedzili pana Witolda Grodziewicza ps. „Wróbel”, żołnierza Armii Krajowej ocalałego z Wołynia. Spotkanie, piękny tort, pamiątkowy ryngraf i życzenia sprawiły solenizantowi olbrzymią niespodziankę.
Przetrzymując wiele niewygód w postaci głodu i stałego zagrożenia życia Pan Witold stawiał czynny opór w walce z okupantem. Jego pododdział został oddelegowany, by pomagać w Powstaniu Warszawskim w sierpniu 1944, niestety uniemożliwiły to radzieckie czołgi, odcinające ewentualną drogę pomocy dla stolicy. Po zakończeniu wojny, by uniknąć aresztowania, jak sam wspomina – dostał „glejt” z gminy Trzeszczany i wyjechał do Elbląga.
„Przyjechałem do Elbląga z Hrubieszowa. Poprzez Warszawę, tam spotkałem się z dwoma znajomymi z AK. Z Warszawy pociągiem towarowym dojechaliśmy do Olsztyna. Dalej, za butelkę bimbru, zabraliśmy się pociągiem, który jechał w kierunku Elbląga. Wysiedliśmy w Pasłęku i stamtąd doszliśmy do Elbląga. W tym czasie Polaków było tutaj bardzo mało, ja zostałem zarejestrowany pod numerem 303. Dlaczego Elbląg? Zaraz po wojnie nawoływano, żeby osiedlać się na ziemiach odzyskanych, że tutaj są mieszkania, że czeka praca. Mogliśmy wybrać Olsztyn, ale Olsztyn nam się nie spodobał. Chcieliśmy być bliżej morza. Dobrze trafiłem”. – opowiada pan Witold.
W tym okresie „Wróbel” niechętnie wspomina sytuacje mające miejsce w Elblągu. Starcia tzw. „bojców” radzieckich z pozostałą ludnością niemiecką, rozboje i gwałty do których dochodziło po zmroku. Głód i brak żywności ciągle towarzyszył ludziom w tamtym czasie, co jeszcze bardziej wpływało na społeczne nastroje i liczne kradzieże.
W 1946r. pan Witold zatrudnił się przy odgruzowywaniu starego miasta w Elblągu. Cegły stąd były zbierane i przewożone na odbudowę Warszawy.
W latach pięćdziesiątych „Wróbel” pracując w RSW Prasa-Książka „Ruch” poznał śp. gen. Bolesława Nieczuja-Ostrowskiego, który przychodził tam odebrać niszową prasę, wydawaną w niewielkim nakładzie. Jak opowiada nawet dziś ” zbliżyła nas do siebie nasza przynależność do AK, gdzie realizowaliśmy swoje patriotyczne cele”. Ta przyjaźń trwała do końca życia, a postać generała do dziś często pojawia się w naszych wspólnych rozmowach.
ppor. Anna Szczepańska