W naszym stałym cyklu „od lewego do prawego” tradycyjnie zadajemy pytania lokalnym politykom z różnej strony sceny politycznej na ten sam temat. Tym razem zajmiemy się wyborami w USA, które odbędą się już za kilkanaście dni. Czy wygra Donald Trump czy Kamala Harris i jaki będzie to miało wpływ na dalsze losy Polski i świata? Już 5 listopada odbędą się wybory w USA, które obserwuje cały świat. Wg. wielu mają to być wybory, które będą miały olbrzymi wpływ na to w którym kierunku pójdzie świat. Naprzeciwko siebie stają Donald Trump (Republikanie) oraz Kamala Harris (Demokraci). Odpowiedzi na to pytanie udzielił naszej Gazecie Stefan Rembelski
Pytania w najnowszym cyklu brzmią:1. Kamala Harris i Demokraci w swojej kampanii mocno opowiadają się za drastycznym planem odejścia od paliw kopalnianych i postawieniem na nowy zielony porządek świata, za wspieraniem środowisk LGBT i otwarciem się bez większych ograniczeń na aborcję. Stawiają też na wysokie podatki dla bogatych np. ponad 40% podatku dla inwestorów giełdowych. Po drugiej stronie bieguna jest Donald Trump i Republikanie, którzy tradycyjnie są za niskimi podatkami, przeciwko liberalizacji prawa aborcyjnego czy pchaniem się w klimatyczne zmiany wg. zielonego ładu. Do którego z kandydatów w wyborach w USA jest Panu bliżej? Kto może być lepszym rozwiązaniem dla Polski?
2. Napięcie geopolityczne na świecie stale wzrasta. Przez wiele lat rolę strażnika światowego i głównego mocarstwa militarnego i gospodarczego na świecie pełniło USA. Dolar póki co jest główną walutą rezerwową świata jednak jego siła z roku na rok spada. W ostatnich latach widać wyraźnie rosnącą rolę innych krajów jak np. Chiny. Wokół Chin od kilku lat organizuje się sojusz krajów tzw. grupy BRICS (Chiny, Rosja, Indie, Brazylia, RPA, Iran), którzy tworzą swój własny system pieniężny i wzajemne wsparcie militarne. USA ma też coraz większe problemy wewnętrzne z gigantycznym zadłużeniem i ochroną granic, a także z systemem wyborczym i zasadami zaufania do Państwa i demokracji co pokazały ostatnie wybory w USA. Czy USA będzie dalej światowym mocarstwem czy jednak kraj ten czekać mogą problemy w najbliższych latach?
Za rządów Demokraty Baracka Obamy uruchomiono „socjalizm dla bogatych”… zwykli ludzie po dziś dzień ponoszą tego konsekwencję!
Amerykanie dokonują suwerennych wyborów naprzemiennie wybierając Republikanów lub Demokratów. Innej opcji nie ma– czasami jednym lub drugim, pozwalają rządzić dwie, a nawet trzy kadencje z rzędu. Jest też regułą, że Demokraci zajmują się rozdawnictwem nie swoich pieniędzy
i drenowaniem kieszeni ludzi ciężko pracujących i przedsiębiorców. Taki model polityki społeczno-gospodarczej w pierwszych dwóch- trzech latach pobudza konsumpcję czyli rynek wewnętrzny, ale kończy się to później zawsze wzrostem inflacji, wzrostem stóp procentowych i spowolnieniem gospodarczym, nie rzadko głębokim kryzysem i oczywiście wzrostem bezrobocia. Klasyczny przykład to prezydentura Baracka Obamy, który miał wyprowadzić świat z kryzysu spowodowanego upadkiem banku inwestycyjnego Lehman Brothers. Amerykański Bank upadł we wrześniu 2008 roku, a Prezydent Barack Obama z hasłem „Yes. We Can!” kilka tygodni później wygrał wybory w USA. To właśnie wtedy za jego Prezydentury uruchomiono świat gospodarki polegający na nieustannym dodruku pieniądza by ratować jakikolwiek kryzys, który powstanie na świecie. Wtedy legendarne były grafiki z szefem Banku Centralnego USA (FED) Benem Bernanke, który z helikoptera rozrzucał dolary płynące nie do zwykłych ludzi, a do systemu bankowego by ratować banki i instytucje, które zachowywały się nieodpowiedzialnie w poprzednich latach rozdając kredyty hipoteczne Amerykanom, którzy nawet nie mieli pracy i dochodu. Barack Obama i szef FED Ben Bernanke nie zadbali jednak o to by instytucje bankowe, które otrzymały wsparcie później racjonalnie dbały o swoje finanse. Legendarne były późniejsze gigantyczne premie dla zarządzających banków, które takie wsparcie otrzymały. Uruchomiony za rządów Baracka Obamy został tzw. „socjalizm dla bogatych” czyli podatnicy amerykańscy zrzucają się na wielkie firmy i korporacje, które rzekomo są za duże by upaść… Klasa średnia w zamian za ratowanie systemu giełdowego i bankowego oraz masowy dodruk otrzymała wyższe podatki i olbrzymią inflacją! Dewiacji ze sfery LGBT nie będę komentował, bo co to kogo obchodzi, że dwóch facetów glinkę kopie– to ich prywatna sprawa co robią w czterech ścianach. Życzę Amerykanom oby przyszłość swojego kraju powierzyli człowiekowi, który już raz stawiał USA na nogi i jest strażnikiem tradycyjnych wartości. Czy Uczyni Amerykę Znowu Wielką? Przekonamy się 5 listopada.
Jeśli wygra Donald Trump to raczej państwa BRICS muszą grzecznie na nowo zdefiniować swoje miejsce w szeregu
Zanim sobie odpowiemy na tak postawione pytanie, rozważmy co łączy kraje skupione w grupie BRICS? System wartości– od sasa do lasa, od szyickiego islamu, przez taoizm, konfucjanizm, buddyzm, hinduizm do chrześcijaństwa. Trudno tu znaleźć wspólny mianownik a to tworzy bariery komunikacyjne jak chociażby cenzura mediów społecznościowych, tolerancji obyczajowej i religijnej, swobód obywatelskich i praw człowieka. W kwestiach systemów politycznych dzieli te państwa przepaść– systemem demokratycznym pochwalić się mogą Indie, Brazylia i RPA. Reszta to opresyjne totalitaryzmy. Wreszcie gospodarka – produkt krajowy brutto per capita( na jednego mieszkańca) w USA jest trzykrotnie większy niż w każdym z państw grupy BRICS, co oznacza, że w sferze zamożności dzieli je przepaść. Jest jeszcze jeden ważny aspekt, który grupę BRICS może może postawić w trudnej sytuacji. Mam tu na myśli spowolnienie gospodarki chińskiej, spadek dochodów z eksportu i wprowadzane ryzykowne instrumenty fiskalne mające pobudzić popyt wewnętrzny. Jeśli ten eksperyment nie zakończy się sukcesem, to państwo środka czeka głęboki kryzys gospodarczy i powtórka z placu Tiananmen, gdy Chińczycy będą domagać się zmian demokratycznych. Jest jeszcze aspekt militarny Jak dotąd tylko Rosja, która prężyła muskuły mierzy się z wcale nie najnowszą, zachodnią techniką militarną na Ukrainie i cały świat widzi jakim złomem Rosja dysponuje. Strategiczne najnowsze myśliwce rosyjskie nie wlatują w przestrzeń powietrzną Ukrainy, bo byłby to ich ostatni lot. W tej grupie tylko państwo środka rozbudowuje ponad miarę swoją armię. To, że chińskie myśliwce wyglądają ja amerykańskie F35, nie sprawia, że są tyle samo warte na polu walki i raczej Państwo środka nie odważy się powiedzieć sprawdzam. Zatem trudno oczekiwać, że pozycja USA czyli światowego mocarstwa i lidera gospodarczego oraz militarnego zostanie w bliskiej przyszłości podważona. Jeśli 5 listopada wybory wygra Donald Trump, to raczej państwa grupy BRICS muszą grzecznie, od nowa zdefiniować swoje miejsce w szeregu. Jest też duża nadzieja, że niszcząca Europę nihilistyczna ideologia zielonego ładu odejdzie w otchłań niepamięci, że rola państwa, które od 200 lat jest sprawcą największych tragedii wojennych i ludobójstwa w Europie, będzie zredukowana do niezbędnego minimum, by znów w przyszłości nie finansowały przemysłu zbrojeniowego sowieckiej Rosji wbrew interesom krajów Europy Środkowo- Wschodniej. Sukces Prezydenta Donalda Trumpa oznaczać będzie kolejne dwie kadencje dla wiceprezydenta J. D. Vancea, czyli 12 lat spokoju dla Europy.
Stefan Rembelski