Wielu z elblążan na próżno szuka porażek gospodarczych naszego miasta wszędzie tylko nie u nas, w naszym mieście. To nie utrata rangi miasta wojewódzkiego czy przynależność do woj. warmińsko- mazurskiego powoduje, że nasze miasto gospodarczo upada. Problem jest brak dobrego zarządzania finansami miasta o czym świadczy propozycja nowego budżetu na 2021 rok. Rewelacyjnej analizy między Tczewem a Elblągiem dokonał Stefan Rembelski, który w minionych wyborach kandydował na Prezydenta Elbląga. Jak widać miał pełnie wiedzy by tą funkcję sprawować, a i Elbląg by na tym skorzystał.
Mojemu miastu na do widzenia – rzecz o budżecie Elbląga 2021
Rok się kończy więc zwyczajowo w miesiącu grudniu projekt budżetu na rok 2021 i debata budżetowa, najważniejsza sesja Rady Miasta Elbląga. Prezydent Elbląga przedstawił radnym projekt budżetu, który definiuje dochody na kwotę 713 mln złotych, wydatki na poziomie 737 mln, inwestycje oszacowano na 33 mln, a deficyt 24 mln złotych planuje się pokryć poprzez emisję obligacji – czyli zaciągnięcie kolejnego długu. Budżet na przyszły rok prezydent ocenia jako trudny, ale jednocześnie obiecujący – jak oceniają projekt budżetu radni, tego jeszcze nie wiemy, ale rekomendacja prezydenta jest taka, że jeśli chcą gdzieś dodać środki budżetowe, to muszą wskazać komu zabrać. Taka niby poważna rekomendacja na odpowiedzialną i wyważoną debatę na sesji budżetowej. Pozornie podejście pragmatyczne, w praktyce oznacza to zamknięcie debaty zanim się zaczęła – filozofia absolutnie nie do przyjęcia.
Projekt budżetu to opasły dokument liczący kilkadziesiąt stron, wypełnionych tabelami, zestawieniami, arkuszami pełnych liczb, które mieszkańcom nie zajmujących się na co dzień analizami ekonomicznymi niewiele mówią. Stąd nie chciałbym zanudzać elblążan śledzeniem rozdziałów, wskaźników i liczb. Dla budżetu bardzo ważna jest strona dochodowa, ale kluczowe znaczenie dla każdego budżetu ma strona wydatkowa, to ona świadczy o jakości i mądrości wydatkowania naszych publicznych pieniędzy. Aby to ocenić obiektywnie, należy dokonać analizy porównawczej z budżetem innego miasta, by móc zapytać dlaczego w mieście A wydatki w tym samym dziale, są wyższe w przeliczeniu na mieszkańca niż w mieście B. Dopiero takie zestawienie pokaże nam, czy gospodarujemy naszymi pieniędzmi oszczędnie, czy wręcz przeciwnie, trwonimy publiczny grosz bezmyślnie. Chcę elblążanom pokazać porównanie tych samych działów budżetu miasta Elbląga i Miasta Tczewa, działów, które stanowią ponad 40% wydatków budżetowych.
Dlaczego miasto Tczew? Otóż dlatego, że w roku 1990 sytuacja tego miasta była podobna do sytuacji naszego miasta. W latach dziewięćdziesiątych w obu miastach padły państwowe zakłady przemysłowe, bezrobocie sięgnęło 30%, rozpoczął się proces emigracji mieszkańców, w obu miastach powstały specjalne strefy ekonomiczne. Dzisiaj Tczew radzi sobie świetnie, w strefie ekonomicznej powstało 5 tys miejsc pracy, bezrobocie oscyluje w granicach 3-4%, firmy się skarżą na brak rąk do pracy, a według prognoz GUS, Tczew ma być jednym z nielicznych miast w Polsce, w którym do 2030r. będzie przybywać mieszkańców, mimo, że nie leży w bezpośrednim sąsiedztwie metropolii. Co zatem jest dźwignią szybkiego wzrostu w Tczewie – rozsądne, oszczędne wydawanie pieniędzy na zadania własne, to pozwala każdego roku dużo środków budżetowych przeznaczać na inwestycje w rozwój, tworząc efekt kuli śniegowej. Każdego roku to ponad 10% budżetu – w przypadku Elbląga 10% oznaczałoby kwotę ponad 70 milionów złotych. Przejdźmy zatem do faktów.
1. Oświata i wychowanie
Ten dział w projekcie budżetu Elbląga stanowi kwotę 249 mln, co w przeliczeniu na mieszkańca stanowi kwotę 2128 zł, a w budżecie miasta Tczewa oświata i wychowanie kosztuje rocznie 94 mln czyli na jednego mieszkańca wypada 1672 zł. Czy w Tczewie dzieci są edukowane o 456 zł gorzej a nauczyciele zarabiają o tyle mniej niż w Elblągu. To raczej nie możliwe – ta sama ustawa oświatowa obowiązuje w Tczewie i Elblągu. Zredukowanie kosztów w tym dziale do poziomu Tczewa dało by kwotę 54 mln rocznie – to ogromna kwota. Jeszcze lepszy wynik osiąga Wałbrzych liczący 111 tys. mieszkańców, gdzie koszt na jednego mieszkańca wynosi 1407 zł. Jest wiele miast podobnej wielkości co Elbląg, gdzie wskaźnik ten jest zdecydowanie poniżej 2000 zł na mieszkańca.
2. Administracja publiczna
Każdego mieszkańca Elbląga utrzymanie administracji kosztuje 419 zł rocznie, co daje w budżecie kwotę 49 mln. Tczew administracja kosztuje 17,7 mln, co się przekłada na 316 zł na jednego mieszkańca rocznie. Znów wypadamy gorzej – czyli drożej o 12 mln. Jak duża jest tu jeszcze rezerwa niech świadczy koszt utrzymania administracji w Radomiu gdzie wynosi 200 zł na mieszkańca rocznie. Czy stać nas na taką rozrzutność?
3. Transport i łączność
Tu różnice między miastami też stawiają nasze miasto w równie złym świetle. Dopłata miasta Tczewa do komunikacji wynosi 1/3, a w Elblągu dopłacamy 2/3 mimo, że posiadamy nad Tczewem ogromną przewagę w postaci linii tramwajowych, które pokrywają teren miasta w 80%. Tramwaje Elbląskie generują minimalną stratę ok 3 mln. Kulą u nogi jest komunikacja autobusowa, do której rokrocznie miasto dopłaca około 17 mln. Trzeba dodać, że dopłacamy ogromną kwotę do prawie pustych autobusów, wożących powietrze i jeżdżących w dużej mierze równolegle obok ekologicznych linii tramwajowych. Zapowiadana hucznie rewolucja w komunikacji autobusowej od stycznia, jest tylko pudrowaniem trupa, bo w istocie z 18 linii pozostanie 15, w wielu miejscach na trasach równoległych do tramwajów. W interesie elblążan jest oparcie komunikacji miejskiej o tramwaje, rozbudowę linii, wymianę taboru i rozsądne zwiększenie częstotliwości. Autobusy powinny tylko obsługiwać obrzeża miasta dowożąc pasażerów tylko do linii tramwajowych. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, aby codziennie robić 10 000 kroków. To liczba, która pozwala zachować zdrowie a kardiolodzy rekomendują półgodzinny spacer codziennie – to daje 2 km. Zatem strefa dojścia do najbliższego przystanku komunikacji miejskiej nie powinna być większa niż 1 km, czyli 15 minut dla zdrowia. Nie jest zadaniem miasta dowozić pasażerów pod klatkę. Jeśli dodamy do tego informację, że w Elblągu jest zarejestrowanych znacznie więcej samochodów osobowych niż rodzin, to nie należy oczekiwać, że będzie rosła liczba osób korzystających z komunikacji. Potrzebne są odważne decyzje w sprawie organizacji komunikacji opierając ją o komunalną spółkę Tramwaje Elbląskie – będzie ekologiczna i samofinansująca się. W budżecie miasta zostanie co roku ok 10 mln. Przez ostatnie 20 lat Elbląg dopłacił do pustych autobusów, tak skromnie licząc 400 mln – to więcej niż wynosi zadłużenie miasta.
To tylko trzy działy budżetu, a rozrzutność sięgająca kwoty ponad 70 mln złotych – te pieniądze idą co roku na rozkurz, a powinny iść na inwestycje. Gdyby je traktować jako wkład własny, to z różnych źródeł krajowych i europejskich, można pozyskać co najmniej drugie tyle bezzwrotnych środków. Czy wyobrażacie sobie elblążanie, jak by wyglądało nasze miasto, gdyby co roku na inwestycje miasto przeznaczało 150 mln – to byłby jeden wielki plac budowy, bezrobocie tak jak w Tczewie rzędu 3%, zagospodarowana specjalna strefa ekonomiczna – dzisiaj tam się pasą krówki i rośnie żytko – Terkawka byłaby uzbrojona dla inwestorów, rosłyby dochody budżetu miasta, a na obwodnicą północną nie trzeba by było żebrać o pieniądze.
Strona dochodowa budżetu – dlaczego miasto nie egzekwuje należności z tytułu praw lokalnych i ustaw?
Zdecydowana większość elblążan, to płatnicy netto do budżetu miasta, używając nomenklatury brukselskiej. Płacimy podatki lokalne i miasto ma udział w naszych podatkach PIT i CIT, a od miasta niczego nie potrzebujemy. Korzystamy jedynie z infrastruktury miejskiej i oczekujemy, że nasze publiczne pieniądze będą racjonalnie służyły miastu i elblążanom, którzy z różnych względów znaleźli się w trudnych sytuacja życiowych i trzeba im udzielić pomocy, bo to wynika z naszych wartości, z podświadomej ludzkiej potrzeby bycia dobrym samarytaninem. Nie możemy się jednak zgodzić na to, by rozliczne przebiegłe a może nawet cwaniackie grupy nadużywały zaufania, a miasto biernie się temu zjawisku przyglądało. Wymienię trzy obszary, w których od wielu lat miasto trwoni nasze pieniądze.
1. Pomoc Społeczna
Szlachetna sfera działalności miasta. Byłaby taka w pełni, gdyby potrafiła się bronić przed naciągaczami, cwaniakami i całą gamą patologicznych zachowań. Fikcyjne samotne matki, żyjące wspólnie ze swoimi partnerami. Formalnie nie są rodziną, ale żyją jak rodzina – mieszkają razem, razem opiekują się dziećmi, razem wyjeżdżają na wakacje. Dlaczego? – dlatego, że status samotnej matki skutkuje rozlicznymi świadczeniami socjalnymi. Inną kategorią są osoby starsze, które korzystają z pomocy społecznej, którym brakuje pieniędzy na leki i skromne wyżywienie. Na samorządzie spoczywa obowiązek pomocy takim osobom i niekoniecznie chodzi tu o zobowiązanie ustawowe, ale o takie zwykłe ludzkie podejście, wynikające z potrzeby i odruchu serca. Z drugiej strony jest ustawowy obowiązek alimentacyjny rodziców wobec dzieci, ale i dzieci wobec rodziców. Z reguły mieszkanie babci lub dziadka zostało już zapisane na wnuki. Ale pomóc dziadkom już nie ma kto – musi to robić miasto czyli my, elbląscy podatnicy. Dlaczego zatem miasto nie występuje z roszczeniem regresywnym w stosunku do osób zobowiązanych do świadczenia alimentacyjnego na rzecz swoich rodziców. Powinno to być standardem w każdym przypadku, i nie dlatego aby te pieniądze zaoszczędzić w budżecie, ale żeby tym osobom, które są rzeczywiście samotne, które są w naprawdę trudnej sytuacji życiowej udzielić godnej pomocy a nie zbywać je przysłowiowymi ochłapami.
2. Opłata Adiacencka
Zgodnie z ustawą prezydent miasta może, w drodze decyzji, ustalić opłatę adiacencką każdorazowo po stworzeniu warunków do podłączenia nieruchomości do poszczególnych urządzeń infrastruktury technicznej albo po stworzeniu warunków do korzystania z wybudowanej drogi. Ponadto, jeżeli w wyniku podziału nieruchomości dokonanego na wniosek właściciela lub użytkownika wieczystego, który wniósł opłaty roczne za cały okres użytkowania tego prawa, wzrośnie jej wartość, prezydent miasta może ustalić, w drodze decyzji, opłatę adiacencką z tego tytułu. Wydanie decyzji o ustaleniu tej opłaty może nastąpić w terminie do 3 lat od chwili zaistnienia przesłanki.
Nie słyszałem aby takie działania były lub są podejmowane przez któregokolwiek z prezydentów miasta Elbląga a jest to spore źródło finansowania kolejnych inwestycji infrastrukturalnych. Co więcej jest to zgodne z elementarnym poczuciem sprawiedliwości, bo niby dlaczego wszyscy elblążanie mają fundować ze swoich podatków podwyższenie wartości nieruchomości nielicznym. Zaniechanie władz miasta pozbawiło budżet Elbląga dochodów za okres kilkudziesięciu lat. To jest działanie na szkodę miasta – dlaczego, Bóg raczy wiedzieć.
3. Zarząd budynków Komunalnych
Elbląska stajnia Augiasza, nie czyszczona od wielu kadencji. Nikt przecież nie oczekuje mitologicznego oczyszczenia w ciągu jednej doby, ale przez sześc lat można wyegzekwować chociażby połowę należności a mówimy o niebagatelnej kwocie ponad 60 mln złotych nie zapłaconych czynszów. Karygodna niegospodarność w kontekście opłakanego stanu budynków komunalnych, które są w katastrofalnym stanie, urągającym elementarnej godności ludzi w nich mieszkających.
Reasumując – nie jest to dobry projekt budżetu dla Elbląga, tak jak poprzednie rok temu, pięć lat temu czy dziesięć lub piętnaście. Jest obarczony wieloma błędami logicznymi, strukturalnymi. Mentalnie ten budżet jest archaiczny, nie odpowiada współczesnym trendom funkcjonowania odpowiedzialnego samorządu. Jesteśmy bardzo bogatym miastem, skoro stać nas na taką rozrzutność i marnotrawstwo. Takim klasycznym przykładem jest teatrzyk, jaki rozegrał się wokół ciepła. Zamawiane ekspertyzy, naukowe zespoły specjalistów, konferencje w świetle jupiterów, strategie i obietnica obniżenia ceny ciepła o 20%. To wszystko za nasze publiczne pieniądze – efekt końcowy – podwyżka cen ciepła dla mieszkańców. Czy jest szansa na refleksję, na zmianę? Raczej nie – ani rada miasta, ani prezydent, nie są w stanie mentalnie przestawić się na inną filozofię kreowania budżetu. I nie chodzi tutaj personalia, bo to jest od wielu kadencji taka Elbląska „Konopielka” – dziad sierpem, tatko sierpem, to i my sierpem. Dlaczego tak się dzieje? – dlatego, że my elblążanie na to pozwalamy od kilkunastu lat. Suweren może to przyzwolenie dawać na następny rok, na jeszcze następny i kolejny. Może też powiedzieć stop – nie zgadzamy się spychanie Elbląga w otchłań niemocy, na metodyczną degradację Elbląga z roku na rok.
Stefan Rembelski