Pocztówka z Ostrogóry

Lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku. W późnojesienny, pogrążony w mroku jeszcze poranek, serpentyną opadającej wśród lasów drogi, zjeżdża do wsi Kadyny, nieopodal ruin klasztoru, zaprzężony w dwa konie, kryty brezentem wóz; na koźle siedzi, w masztalerskiej liberii i niesfornej furażerce na głowie, wesoły, dziarski woźnica. Obok niego kołysze się zawieszona na kłonicy lampa naftowa, skąpo oświetlająca wyboistą drogę. Pasażerami skromnego powozu jest kilkoro dzieci z dalekiego, zagubionego wysoko wśród lasów, folwarku w Ostrogórze; niewielka osada jest przysiółkiem oddalonych o ponad trzy kilometry na północ Kadyn, do których mali uczniowie właśnie zmierzają na lekcje w tutejszej szkole podstawowej. Obrazek już wtedy niezwyczajny, jakby z dawnej pocztówki, dziś rozwiał się na zawsze w przeszłości…

Pierwszy etap niezmienionej do dziś drogi z Ostrogóry (zwanej potocznie Ostrobrzegiem) do Kadyn wyznacza, biegnąca przez folwark historyczna aleja okazałych, czasem już i sędziwych, rozmaitych drzew: lip, jaworów, buków, dębów, klonów, grabów, jesionów, czereśni, brzóz, jarzębów i sosen, malowniczo komponujących się w perspektywie drogi. Kilka najokazalszych dębów i buków ustanowiono pomnikami przyrody; najgrubsze z drzew – rosnący przy bramie wjazdowej do gospodarstwa dąb szypułkowy – liczy niespełna pięć metrów obwodu pnia. Szeroki, nierzadko błotnisty trakt rozdziela ponad pięćdziesięciohektarowy obszar pofalowanych łąk i pastwisk, z których roztacza się, ponad morzami lasów, zachwycająca panorama na Zalew Wiślany, Mierzeję i wody Zatoki Gdańskiej.

Po wschodniej stronie drogi posadowiły się dawne zabudowania folwarczne z przełomu XIX i XX wieku, gruntownie wyremontowane w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia: dwa domy mieszkalne – okazalszy budynek przypomina niewielki dworek – oraz zabudowania gospodarcze: dwie stajnie, obora, garaże i magazyny. Architektura budynków łączy rustykalną prostotę z historyczną tradycją budownictwa kadyńskiego: dachy generalnie dwuspadowe, kryte czerwoną dachówką holenderką; w budynki stylowo wkomponowane wystawki i przybudówki. Fronton stojącej tuż po dworku, reprezentatywnej więc zapewne, mniejszej stajni z siodlarnią, stanowi piękny i funkcjonalny podcień. Na wychodzącym ze szczytu dachu czterościennym wywietrzniku kominowym umieszczono zegar, co uprawomocnia nas do nazywania budynku „stajnią zegarową”.

Wszelkie detale architektoniczne – okalające posiadłość drewniane ogrodzenia, odgradzający posesję od drogi elegancki mur z latarniami osadzonymi po obu stronach kunsztownych furt i bram, latarenki zawieszone na ścianach budynków; okucia i inne ozdoby – cechuje prawdziwy artyzm, wyrafinowanie i poczucie dobrego smaku.

Cała przestrzeń jest harmonijnie skomponowana i schludnie utrzymywana. Do budynków wiodą wysypane grysem alejki, ujęte w żywopłoty różnej wysokości; przeważają żywopłoty grabowe. Szczególnie przyciągają uwagę eleganckie szpalery niskich lip, strzyżonych w regularne kule.
Obecny, tak pomyślny obraz, folwark Ostrogóra zawdzięcza norweskiemu inwestorowi, który osiadł tutaj w 1991 r. pod szyldem firmy zajmującej się hodowlą koni i bydła – C. Olsen Farms (czego można się dowiedzieć z napisu na chorągiewce wiatrowej, umieszczonej na dachu „stajni zegarowej”), firmy jeszcze do niedawna kontynuującej tutaj swoją chwalebną działalnością wręcz nieprzerwane, kilkusetletnie rolnicze tradycje niemieckie i powojenne polskie. Dostępne źródła niewiele poświęcają uwagi dawnej historii Ostrogóry (niem. Scharffenberg), wiążąc ją od czasów rycerza Jana Bażyńskiego, tj. od pierwszej połowy XV wieku, nierozerwalnie z historią Kadyn i to niemal wyłącznie w kwestiach własnościowych; przynajmniej więc wiemy na pewno, że właścicielem Ostrogóry był też w swoim czasie cesarz Wilhelm II, a przed nim m. in. zacna rodzina Birknerów (przez większość dziewiętnastego wieku).

Od 1951 roku do początków lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia folwark Ostrogórski, o areale niewiele zmienionym od wieków (około ośmiu włók reńskich, które otrzymał od Krzyżaków wspomniany Jan Bażyński), był częścią wielce zasłużonej Państwowej Stadniny Koni Kadyny, która hodowała doskonałe konie i nie zapominała o najmłodszych mieszkańcach swych oddalonych gospodarstw.

Współczesny norweski właściciel uwielbiał konie szlachetnej krwi i swoją wyniesioną sto czterdzieści metrów nad poziom morza, czarowną enklawę, skąd można dojrzeć Bałtyk, a której strome zbocza giną w mrocznych głębiach leśnych wąwozów, gdzie późnym latem zakwitają bujnymi kiściami pięknych, błękitnofioletowych kwiatów wyniosłe i rzadkie tojady dzióbate. Jego towarzyszka życia, dumna Amazonka z kraju Wikingów, podzielała te zachwyty, niejednokrotnie gnając na rączych rumakach z wichrem w zawody po swoich włościach i okolicznych lasach, w towarzystwie trzech rosłych, śnieżystych owczarków podhalańskich.

Wyjątkowe niewątpliwie są walory przyrodnicze tej oddalonej od świata okolicy. Folwark, leżący w sercu Parku Krajobrazowego Wysoczyzny Elbląskiej, przylega niemal całą długością swej wschodniej granicy do leśnego rezerwatu przyrody „Buki Wysoczyzny Elbląskiej”, chroniącego na dziewięćdziesięciu czterech hektarach ponad stuletnią, dorodną buczynę pomorską i jej siedliska. Napotkamy tu interesujące gatunki roślin, jak chociażby okrągłolistnego lepiężnika białego – pospolitą bylinę naszych gór, o wiele rzadszą na północy Polski, której największe stanowiska w tej części kraju występują na Wysoczyźnie Elbląskiej, gdzie rozległymi, zwartymi kobiercami pokrywa już od wczesnej wiosny tu i ówdzie skarpy wąwozów. W cienistych starodrzewach liściastych rosną rzadkie storczyki – skryte w swej naturze kruszczyki sine, a w głębokich jarach, nad bystrymi potokami, gromadzą się w niewielkich skupieniach przywołane już tojady dzióbate.

Na obrzeżach rezerwatu, w odległości około dwustu metrów od ogrodzenia folwarku, spoczywa w leśnym wąwozie olbrzymi, omszały głaz – pomnik przyrody, największy eratyk Wysoczyzny, zwany Kamieniem Złotego Wina, polodowcowy granit o obwodzie 15,20 m i 2,20 m wysokości.
W granicach folwarku rozlewają się dwa stawy, oddalone około sto metrów od siebie: jeden – większy i uporządkowany, z otwartym lustrem wody – na północnym krańcu zabudowań; drugi, niewielki, zabagniony i zarośnięty szuwarami i łozą, wypełnia płytką nieckę na pastwisku za drogą. Z racji wzajemnego położenia, wiosną i latem odbywają się w nich osobliwe koncerty żab zielonych, ropuch, kumaków i rzekotek, których występów autor nie raz miał szczęście wysłuchiwać, a których dramaturgię tak wiernie obrazuje Adam Mickiewicz w Panu Tadeuszu (ks. 8 Zajazd):

„W obu stawach piały żab niezliczone hordy,
Oba chory zgodzone w dwa wielkie akordy.
Ten fortissimo zabrzmiał, tamten nuci z cicha,
Ten zdaje się wyrzekać, tamten tylko wzdycha;
Tak dwa stawy gadały do siebie przez pola,
Jak grające na przemian dwie arfy Eola.”

Gawędzą tak tutaj od dawien dawna…

Po południu kryty powóz przybył ponownie pod szkołę, by w szybko zapadającym zmierzchu, malowniczymi zakolami bezpowrotnej już drogi, wspinającej się wytrwale nad głębokimi jarami pośród późnojesiennych puszczańskich starodrzewów – „nieszumiących już dzisiaj nikomu!”(Parafraza jednej ze zwrotek wiersza T. Hollendra – Moje polesie: „Sosnopienne, dęborodne strony, nieszumiące już dzisiaj nikomu!, Bystronogi, prężny, opalony,pod gwiazdami powracam do domu”) – przywrócić kadyńskich uczniów ich wysoko położonym domom, zbitym w niewielką gromadkę w ustronnej i przytulnej, pofałdowanej enklawie łąk, otoczonej tajemniczymi lasami, porastającymi strome skarpy przepastnych, błotnistych wąwozów, skąd biorą początek nieustannie meandrujące strumienie…

Tekst i zdjęcia: Zbigniew Zagrodzki

Artykuł pochodzi z najnowszego wydania Gazety Bogaty Region. Chcesz zobaczyć resztę artykułów?

Kliknij i zobacz wersję e-wydania Gazety Bogaty Region

Poprzedni artykułW niedzielę wybory
Następny artykułPolska, po 20 latach członkostwa wykorzystała swoją szansę najlepiej ze wszystkich krajów wspólnoty. Wskazują na to twarde dane
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze