Rada Miasta Gdyni przyjęła 27 kwietnia uchwałę o nadaniu jednej z ulic imienia Stanisława Ziołowskiego, wybitnego architekta, twórcy ikonicznych gdyńskich budynków w stylu modernistycznym. Dziś, w piątek 14 lipca odbyło się uroczyste odsłonięcie tablicy z nazwą nowej ulicy.
Ulica to krótka, ale jej patron, gdyby żył, powinien być zadowolony. Znajduje się bowiem w dynamicznie rozbudowującej się części Śródmieścia, zaś otaczające ją nowoczesne budynki rosną w duchu modernizmu. A i ulica, z którą się łączy, ma zacnego patrona – Tadeusza Wendę, dzięki któremu wszystko się zaczęło – zaczął budować się port, przy nim miasto, a architekt Ziołowski mógł ujawnić swój talent i pozostawić po sobie ikoniczne budynki, znane znawcom modernizmu na całym świecie, jak jeden z gdyńskich „transatlantyków” – „Bankowiec”, czyli zespół mieszkaniowy Funduszu Emerytalnego Banku Gospodarstwa Krajowego.
Z inicjatywą upamiętnienia architekta nazwą ulicy wyszedł Marek Stępa, naczelnik Wydziału Ochrony Dziedzictwa w Urzędzie Miasta Gdyni, a impulsem, żeby zrobić to w tym roku, były wydarzenia z marca b. r., kiedy rosyjskie rakiety spadły na cmentarz ofiar totalitaryzmu w Charkowie.
– Tam leżą Polacy, oficerowie, tacy jak Ziołowski. Leżą też Rosjanie, Ukraińcy, Żydzi, wszyscy ci, którzy byli niewygodni dla reżimu sowieckiego, z którymi reżim sowiecki rozwiązywał problem w jeden znany nam sposób – strzałem w tył głowy. Ci wszyscy ludzie nadal leżą w zbiorowej mogile, gdzie nie dokonano ekshumacji. Ale w latach 90., kiedy powstała niepodległa Ukraina, upamiętniono te wszystkie ofiary i wykonano zespół rzeźbiarsko-architektoniczny. A teraz, w marcu Rosjanie ją ponownie ostrzelali, robiąc kolejny zamach na tych wszystkich ludzi, którzy tam zginęli – opowiada Marek Stępa. – Ulica mu poświęcona jest w stu procentach urządzona. W świetle planów ona może być przedłużona, ale fizycznie, jak na nią dzisiaj patrzymy, to ona jest kompletna – ma dwie pierzeje, dobrą nawierzchnię, urządzone chodniki. To piękna śródmiejska ulica, a te budowle, które Ziołowski zostawił w Gdyni, mają typowo śródmiejski, wielkomiejski charakter.
Marek Stępa podkreśla, że zabudowa ulicy też jest jak najbardziej w duchu modernizmu, gdyż znakomita większość architektów w Gdyni pozostaje pod wpływem modernizmu.
– W Gdyni staramy się zawsze myśleć o modernizmie, staramy się, żeby zauważyła go UNESCO. Budynki, które są kamieniami milowymi, które pokazują ten piękny modernizm to właśnie dzieło pana architekta inżyniera Stanisława Ziołowskiego. Wszyscy kojarzymy go z „Bankowcem”, ale warto również popatrzeć na willę, która później została wpisana do zabytków gdyńskich, na rogu ulicy Słupeckiej i Pomorskiej, z przepiękną klatką schodową, z pięknymi wykończeniami. A ulica Ziołowskiego jest bardzo ważna, bo prowadzi w stronę międzytorza, w stronę miejsca, które może przesunąć centrum Gdyni bliżej portu. Myślę, że to jest bardzo ważne, aby pamiętać o wszystkich osobach, które przyczyniły się do rozwoju Gdyni w okresie międzywojennym – dopowiada Joanna Zielińska, przewodnicząca Rady Miasta Gdyni.
Uroczystość osłonięcia tablicy z nazwą ulicy rozpoczęła radna Gdyni Elżbieta Raczyńska, która przywitała obecnych gości – senatora RP Sławomira Rybickiego, przewodniczącą Rady Miasta Gdyni Joannę Zielińską, miłośników gdyńskiego modernizmu, ale przede wszystkim rodzinę architekta – jego wnuki, o których istnieniu organizatorzy wydarzenia nie wiedzieli, planując uroczystość: Annę Szaflik i Marka Zacha, a także bratanicę Ziołowskiego – Magdalenę Ziołowską-Braun, dla której wydarzenie było także okazją, by poznać swoją rodzinę.
– Stanisław Ziołowski jest wyjątkową postacią dla Gdyni. Jest, ponieważ każdego dnia możemy namacalnie spotkać się z jego dziełami, z jego domami, wnętrzami, które stworzył, wymyślił, zaprojektował, przeniósł na papier i osobiście nadzorował ich budowę. Pozostawił część swojego wnętrza w tych budynkach. To dla Gdyni zrealizował najwięcej swych pomysłów architektonicznych, to tutaj mieszkał i pracował. Pamięć o nim trwa i w tym co pozostawił jest nadal z nami obecny – mówiła radna Raczyńska.
Duch Stanisława Ziołowskiego był zresztą chyba obecny także podczas uroczystości. Poprzedzał ją siąpiący deszcz, lecz w samo południe, gdy z sąsiedniego kościoła Matki Bożej Nieustającej Pomocy i św. Piotra Rybaka rozległy się dźwięki dzwonów, wyszło słońce; by zaraz po zakończeniu wydarzenia znów lunął rzęsisty deszcz, niczym z dyngusowego wiadra.
Utalentowany architekt, dobry człowiek, bohater
Podczas uroczystości postać Stanisława Ziołowskiego przedstawiła Maria Piradoff-Link, mieszkanka „Bankowca” i kustoszka mini muzeum, znajdującego się w jego podziemiach.
– Przybliżając postać Stanisława Ziołowskiego powinno się zacząć od jego korzeni. Urodzony w 1892 roku pod Lwowem w Huczku, wykształcenie wyższe zdobył na Wydziale Architektury na Politechnice Lwowskiej i częściowo w Wiedniu. I wojna światowa przerwała jego studia. Powołany został do wojska w stopniu porucznika w armii Austro–Węgier – mówiła kustoszka. – Dopiero w latach 1921-22 znalazł się w grupie 20 pierwszych osób, które ukończyły powojenne studia Politechniki Lwowskiej. Po studiach związany był z tą uczelnią pełniąc funkcję starszego asystenta katedry architektury, a później adiunkta. Po ślubie w 1917 roku przychodzi na świat w 1922 roku córka Barbara, a w 1924 córka Zofia.
Po studiach Ziołowski pracował na uczelni oraz jako wiceprezes Polskiego Koła Architektów Polskich we Lwowie, gdzie miał styczność z nowoczesnymi budowlami monumentalnymi oraz konstrukcjami budynków betonowo-żelbetowych, co przełożyło się w przyszłości na jego projekty gdyńskie.
Do Gdyni przyjechał w 1928 roku, by budować rodzące się miasto. Tu założył Koło Polskich Architektów w Gdyni, był sędzią w ogólnopolskich konkursach architektonicznych, nadzorował budowę wielu realizacji, zarówno własnych, jak i innych projektantów. Stworzył w Gdyni około 20 projektów domów mieszkalnych, willi, domów czynszowych, jak np. dla państwa Konopków przy ul. Słupeckiej 9, nowoczesny Obóz Emigracyjny, kamienice przy ul. 10 Lutego, Warszawskiej, Starowiejskiej, na Kamiennej Górze. No i słynny „Bankowiec” – największy budynek mieszkaniowy międzywojennej Gdyni, jeden z najnowocześniejszych apartamentowców w Polsce z podziemnym garażem, w którym architekt zamieszkał z rodziną na 3. piętrze pod nr 7.
Jakim był człowiekiem Ziołowski poza pracą?
– Z opowieści mamy nie bardzo mogłam poznać dziadka, bo moja mama umarła bardzo wcześnie. Ona była po Oświęcimiu, zdrowie pewnie miała nadszarpnięte. Po urodzeniu dzieci, mama miała 36 lat, kiedy zmarła. W bardzo dużej mierze wychowała nas babcia Maria Ziołowska – mówi Anna Szaflik, wnuczka architekta. – O dziadku babcia mówiła, że był bardzo przyzwoitym, dobrym człowiekiem, że był pracowity, rzetelny, oddany rodzinie, swoim córkom – dbał o ich wykształcenie, posyłał do dobrej szkoły, na naukę języków. Babcia opowiadała też o życiu w dawnej Gdyni, gdzie dziadek prowadził biuro architektoniczne, gdzie powstawały te wszystkie projekty, gdzie żyło im się przyzwoicie. Wszystko przerwała wojna. Gdyby nie to, pewnie powstałoby jeszcze wiele rożnych fajnych projektów.
Kto wie, ile jeszcze budynków zaprojektowałby Ziołowski w Gdyni, gdyby nie II wojna światowa. Jako oficer rezerwy, walczący w kampanii wrześniowej, został wzięty do sowieckiej niewoli i wysłany do obozu w Starobielsku. W 1940 roku zamordowany przez NKWD w Charkowie i pochowany w zbiorowej leśnej mogile. Jego szczątki wciąż tam są, jego duch mieszka w Gdyni.
Przemysław Kozłowski
UM Gdynia