Białoruś pod okupacją Łukaszenki

W związku z zaangażowaniem reżimu Aleksandra Łukaszenki w wojnę prowadzoną przez Rosję w Ukrainie, Białorusini czują się przestraszeni i niesłusznie obwiniani o udział w wojnie. Białoruska opozycjonistka i uchodźczyni polityczna Hanna Sharkouskaya zwraca uwagę, że jej kraj znajduje się pod okupacją reżimu Łukaszenki i apeluje, by nie obwiniać zwykłych Białorusinów i Rosjan.

W emocjonalnym liście przysłanym do redakcji gdynia.pl Hanna Sharkouskaya pisze, że Białorusini czują się teraz strasznie, bo zwykli ludzie nie chcieli wojny, do której przystąpił człowiek, który od dwóch lat okupuje Białoruś i torturuje mieszkańców. Oraz dodaje, że Europa już zapomniała, jak Białorusini cierpią od reżimu Łukaszenki i zaczyna obwiniać białoruski naród o udział w wojnie.

Rozmowa z Hanną Sharkouskayą

Gdzie Pani mieszka obecnie?

Hanna Sharkouskaya: – Mieszkam w Polsce, bo jestem uchodźcą z Białorusi. Ze względów politycznych czułam się niebezpiecznie w Białorusi. Było zagrożenie życia, zdrowia, rodziny, mogłam pójść do więzienia za wszystko co robiłam dla demokracji. Rok temu przyjechałam do Warszawy, pół roku temu do Trójmiasta. Myślałam, żeby wyjechać z Białorusi już po wyborach prezydenckich w 2020 roku, ale chciałam jeszcze działać, żeby coś się zmieniło na Białorusi. W końcu aplikowałam na stypendium Kalinowskiego, które daje możliwość represjonowanym Białorusinom studiować w Polsce. Najpierw długo studiowałam zdalnie z Białorusi, ale zrobiło się już tak niebezpiecznie, że musiałam podjąć decyzję o wyjeździe. Studiuję więc teraz psychologię kliniczną na SWPS w Sopocie.

Jak się pani angażowała politycznie w Białorusi?

– Byłam obserwatorem na wyborach, które trwają przez cały tydzień, a potem jest jeden fikcyjny dzień wyborczy. Po wyborach chodziłam co tydzień na protesty. W każdą niedzielę mieliśmy bardzo duże protesty – zbierało się 200 – 300 tysięcy ludzi w Mińsku. Działałam jako wolontariusz, pomagałam ludziom, którzy stracili pracę i którym było niebezpiecznie zostać na Białorusi. Pomagałam znaleźć pracę, zdobyć pieniądze i przy ewakuacji z Białorusi. 15 listopada 2020 roku żołnierze białoruscy zabili Romana Bondarenko. Z tego powodu mieliśmy kolejne bardzo duże protesty. W ich wyniku dużo ludzi ukrywało się w różnych mieszkaniach w Mińsku. Spędziliśmy tam 15 godzin, siedząc cicho i nic nie robiąc, staraliśmy się nawet nie oddychać głośno, ukrywając się przed milicją i wojskiem. Później uczestniczyłam w dużych protestach już na terenie Polski, mieszkaliśmy np. przez tydzień w namiotach na granicy z Białorusią.

W końcu protesty w Białorusi przycichły?

– Było bardzo głośno zanim przyszła zima, ale trochę trudno robić rewolucję w zimie. Poza tym mechanizm terroru zaadaptował się do naszego protestu i zaczął na niego odpowiadać – chodzili za ludźmi w miejsca pracy, studiów i zabierali ludzi. Wprowadzono duży terror psychologiczny i ekonomiczny. Teraz ludzie na Białorusi są w psychologicznym gułagu, a Białoruś jest okupowana przez Łukaszenkę i jego ludzi. Bo my mamy prezydenta, którego wybraliśmy (Swiatłana Cichanouska), mamy polityków, którzy nas reprezentują i mówią w naszym imieniu. A pan Łukaszenka to bandyta, który nie chce odejść.

Co się dzieje teraz w Białorusi w związku z wojną w Ukrainie?

– W Białorusi teraz jest bardzo trudno robić jakieś akcje i protesty, bo reżim bardzo szybko reaguje i odpowiedź jest straszna. Oczekujemy od naszych demokratycznych władz (na uchodźstwie) więcej aktywności, nie tylko słów. W kraju dużo robią fundacje, wolontariusze, prości ludzie.

Była Pani obserwatorką na wyborach prezydenckich. Czy da się określić ile osób naprawdę popiera Łukaszenkę?

– Może 30 procent, nie więcej. Ale nie wiem jak teraz, gdy wybuchła wojna w Ukrainie, bo Łukaszenka zawsze mówił, że w Białorusi nigdy nie będzie wojny i Białoruś nigdy nie będzie w wojnie uczestniczyć. To był jego największy argument. Ale teraz przez Łukaszenkę Białoruś uczestniczy w wojnie, więc nie wiem, co myśli jego elektorat.

Mimo to media podają, że próby demonstracji antywojennych są podejmowane.

– Tak, w niedzielę mieliśmy w Białorusi referendum (referendum konstytucyjne, które ma umożliwić Łukaszence kontynuowanie rządów na stanowisku przewodniczącego Wszechbiałoruskiego Zjazdu Ludowego). Ludzie poszli w miejsca referendum, ale nie po to, by uczestniczyć w referendum, tylko zaprotestować przeciwko wojnie i przeciwko Łukaszence. W Mińsku zatrzymano 525 osób i 800 na terenie całej Białorusi.

Można także przeczytać w mediach, że Białorusini wstępują jako ochotnicy do ukraińskiej Obrony Terytorialnej.

– Tak, dużo naszych chłopców pojechało do Ukrainy. Było to dla nich trudne, bo Ukraińcy nie bardzo chcieli na początku ich przyjąć. Oni nie bardzo słuchali, co mówi nasza opozycja, a bardzo dobrze słuchają, co mówi Putin i Łukaszenka. Na tej podstawie robią sobie wyobrażenie rzeczywistości, więc myśleli, że Białorusini przychodzą do ich armii, żeby wziąć to wszystko, co armia może im dać i potem zabijać ukraińskich żołnierzy. Ale widzą już teraz, że mogą nam zaufać i przyjmować białoruskich chłopców do swojego legionu.

Czy w związku z udziałem reżimu Łukaszenki w wojnie spotkała się Pani z niechęcią w Polsce?

– Personalnie nie, ale dużo moich przyjaciół spotkało się z taką sytuacją ze strony Ukraińców w Polsce i Polaków, którzy za wojnę obwiniają zwykłych Białorusinów. Personalnie boję się teraz spacerować po Trójmieście. Podobnie nie mogę sobie wyobrazić, jak czują się teraz tu Rosjanie. Na ich miejscu nie wychodziłabym na ulicę.

O co chciałaby Pani zatem zaapelować do społeczeństwa?

– Tylko władza jest winna tej wojny, a nie zwykli ludzie – Białorusini pod okupacją Łukaszenki, Rosjanie pod okupacją Putina. Musimy pomagać teraz Ukraińcom, którzy cierpią od wojny, ale musimy też pomagać Białorusinom i Rosjanom, którzy uciekają ze swojego kraju przed reżimem. Musimy być tolerancyjni i empatyczni. A białoruska demokratycznie wybrana władza musi zrobić coś radykalnego i pokazać, że jest prawdziwą władzą. Europa i świat nie mogą rozmawiać z dyktatorami Łukaszenką i Putinem, bo on nie przestanie prowadzić wojny. Rozmowa z nim nie ma sensu. Muszą być straszne sankcje i pomoc wojenna dla Ukrainy, żeby bardzo szybko skończyć tę wojnę.

Ponad dwadzieścia organizacji białoruskich z Polski i świata wystosowało apel (wersja polska na dole tekstu) do demokratycznie wybranej w sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku Swiatłany Cichanouskiej o podjęcie zdecydowanych działań w związku z zaangażowaniem w wojnę w Ukrainie reżimu Aleksandra Łukaszenki.

Przemysław Kozłowski 
UM Gdynia
Zdjęcie: belsat.eu

Poprzedni artykułDodatkowe 100 miejsc dla gdańskich przedszkolaków
Następny artykułWłącz się w pomocową akcję dla dzieci i kobiet z Ukrainy
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze