Zostali ewakuowani przez polski rząd z opanowanego przez Talibów Afganistanu, gdzie groziło im śmiertelne niebezpieczeństwo. W Polsce trafili do ośrodków dla cudzoziemców, które po kilkumiesięcznym pobycie zaczynają opuszczać. Aby mogli zintegrować się z polskim społeczeństwem, potrzebują wsparcia i solidarności. Jednej z rodzin, która na początku stycznia przyjechała do Gdyni, udzieliło ich miasto i organizacje pozarządowe.
42 lata wojny, 20 lat obecności amerykańskich i sojuszniczych wojsk, w tym polskich, a sytuacja wraca do koszmarnego punktu wyjścia – despotycznych rządów radykałów, którzy w każdym, kto współpracował lub miał kontakty z siłami Zachodu widzą wroga. Jak zresztą w każdym, kto nie podziela ich wizji państwa.
Grożące im śmiertelne niebezpieczeństwo dostrzegł również polski rząd, nieprzychylny na co dzień przyjmowaniu uchodźców, który zorganizował w sierpniu ewakuację z Kabulu, podczas której w 52 lotach przetransportowano do Polski ponad 1200 osób – „Przyjaciół Polski”, czyli współpracowników polskiej armii i dyplomacji wraz z rodzinami.
W Polsce Afgańczycy trafili do różnych ośrodków dla cudzoziemców, gdzie otrzymali status uchodźcy, karty pobytu, zapewniono im lekcje polskiego, opiekę medyczną, podstawowe wyżywienie oraz 17 zł kieszonkowego tygodniowo. Po opuszczeniu ośrodków uchodźcy muszą stanąć na własne nogi – znaleźć mieszkanie, pracę, szkołę dla dzieci, nauczyć się języka, odnaleźć w nowej rzeczywistości. Jest to wszystko bardzo trudne, dlatego pomaga im w adaptacji szereg organizacji pozarządowych oraz samorządy.
Jedną z takich rodzin jest ośmioosobowa rodzina z Kabulu. Dzięki otwartości jednej z gdynianek – Pani Katarzyny, która zgodziła się wynająć im mieszkanie, trzy dni temu rodzina – ojciec (z wykształcenia architekt) wraz z żoną, dwójką córek i czwórką synów przyjechali do naszego miasta z Ośrodka dla Uchodźców w Bezwoli koło Lublina. Przywieziono ich tam w sierpniu ubiegłego roku. Do Polski, jak pozostali afgańscy „Przyjaciele Polski”, dotarli rządowym samolotem.
Przed rodziną bardzo trudny czas adaptacji, podczas którego otrzyma wsparcie samorządu, szkół, Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, Przystani Gdynia – sieci centrów sąsiedzkich, urzędu pracy.
Ale bardzo ważne jest abyśmy my, mieszkańcy, wykazali się empatią i okazali gesty wsparcia oraz solidarności. Gdynianie w swojej historii już pokazali, jak potrafią ciepło przyjąć uchodźców, gdy na przełomie lat 40. i 50. przyjechali do nas Grecy, uciekający przed wojną domową.
Przemysław Kozłowski
fot. TAK Trójmiejska Akcja Kobieca