Akcja powieści Macieja Kapuścińskiego toczy się w Gdyni w 2004. Za chwilę Polska dołączy do Unii Europejskiej, a trzem studentom marzy się wystąpienie przeciwko władzy. Co kieruje działaniami młodych idealistów? Jaki świat sobie wymarzyli i jaką cenę przyjdzie im za te pragnienia zapłacić? Odpowiedzi znajdziemy w powieści pt. „Szpetnicy”. Premiera książki już 27 lipca.
Gdynianin Maciej Kapuściński z niecierpliwością wyczekuje premiery swojej nowej książki „Szpetnicy”. Akcja powieści toczy się w Trójmieście w 2004 roku. Polska powoli wchodzi w nową epokę – za kilka miesięcy ma dołączyć do krajów Unii Europejskiej.
Jak się narodził pomysł na napisanie tej książki i do czego nawiązuje jej tytuł?
– Literatura to moja pasja. Można powiedzieć, że moja dusza jest jej zaprzedana. Zatem odkąd stałem się świadomy tej miłości wiedziałem, że będę z nią związany. Tytuł „Szpetnicy” nawiązuje do pewnego zjawiska istniejącego w duszach ludzkich, czy jak ktoś woli – w człowieczeństwie. To zjawisko jest procesem nieustannie przechodzącym między ludźmi, pozostawiającym po sobie jakieś ślady. Świadomość jest światłem pozwalającym nam dostrzec to kuriozum. Imaginacja zaś pozwala stworzyć wyobrażenie o całym tym procesie. To wcale nie musi być fikcja – odpowiada Maciej Kapuściński.
Jak długa trwała praca nad powieścią?
– Połowa książki powstała w latach 2009-2010, ale poszła do szuflady. Dwa lata później koledzy ze studiów prawniczych, po przeczytaniu tekstu, uznali, że jest dobry i zachęcili mnie do dalszej pracy. Do książki wróciłem dopiero w 2018 roku, ponieważ wcześniej pracowałem nad inną powieścią pt. „Delirium”. Myślę, że gdyby podsumować czas spędzony nad „Szpetnikami” to wyszłoby około pół roku. Chyba nie da się tego oszacować, zwłaszcza że pierwsza część tworzona była nocami w gdyńskich klubach: Cyganerii, Klubokawiarni czy na Strychu – dodaje pisarz.
Od napisania książki do jej wydania jest jeszcze bardzo długa droga. Jak Kapuścińskiemu udało się znaleźć wydawcę?
– Z moim wydawcą wiąże się ciekawa historia, jakby naznaczona przez los… Rok temu przyjaciel zabrał mnie na targi książki na bulwarze Nadmorskim. Tam dostałem kontakt do wydawcy Novae Res. Kiedy się z nimi skontaktowałem, okazało się, że całe wydawnictwo znajduje się w miejscu, z którym związane są losy i dramaty moich bohaterów. Właśnie dokładnie w tym miejscu, w tej kamienicy. Dało mi to trochę do myślenia, bo Gdynia to przecież duże miasto – opowiada Kapuściński.
Konstrukcja powieści osadzona jest głównie w Gdyni, choć pojawiają się w niej także inne okolice Trójmiasta. Skąd taki wybór miejsca?
– Gdynia jest symbolem Polski odrodzonej, ale też miejscem doświadczonym przez los. To tutaj spędziłem całe życie. Moja babcia urodziła się w Gdyni w latach trzydziestych. Nie wyobrażam sobie życia bez tego miasta. Zatem mogę powiedzieć, że Gdynia jest dla mnie jest tym, czym Drohobycz dla Brunona Schulza czy Petersburg dla Fiodora Dostojewskiego – dodaje z uśmiechem gdynianin.
O powieści
Jest rok 2004. Polska powoli wchodzi w nową epokę – za kilka miesięcy ma dołączyć do krajów Unii Europejskiej. Trzech studentów: Rafał, Andrzej i Piotr planują zamienić nudny odczyt, poprzedzający wystąpienie prezydenta, w bezkompromisową akcję polityczną. Marzy im się rewolucja i stanowcze wystąpienie przeciwko władzy.
W rzeczywistości jednak każdy z nich prowadzi własną walkę, miotając się między przeszłością a teraźniejszością i gubiąc się w podejmowanych decyzjach. Kilka z pozoru zwykłych styczniowych dni dla każdego z nich okaże się decydującym momentem w życiu, a w tle działań młodych spiskowców pojawia się Gdynia – symbol odrodzonej Polski.
Czy pragnienie dążenia do lepszego jutra naprawdę jest tym, co kieruje działaniami młodych idealistów? Jaki świat sobie wymarzyli i jaką cenę przyjdzie im za niego zapłacić? Bo czasem ideały prowadzą nas wprost w otchłań.
Więcej informacji o książce znajdziemy na stronie pisarza.
Magdalena Śliżewska
UM Gdynia