„W Gdyni grałam w tenisa”. Urszula Dudziak o Gdyni, jazzie i życiu, które zaczyna się… po 70

Jej zachwycający sopran koloraturowy nie ma sobie równych, a wyśpiewane na scenie emocje, miłość, radość czy nadzieja, na długo zostają w sercu. Wielki talent i ciężka praca otworzyły jej drogę do nowojorskich scen. Niezwykła jest też jej osobowość, pełna ciepła, niespożytej energii, charyzmatyczna. Nazywana jest jedną z największych artystek „eksportowych”. Urszula Dudziak, bo o niej naturalnie mowa, po raz kolejny w wielkim stylu wraca do Gdyni.

Urszula Dudziak urodziła się 22 października w niewielkiej górskiej miejscowości Straconka. Dziś jest – zdaniem krytyków muzycznych – czołową postacią polskiej wokalistyki jazzowej. Nagrała ponad 50 albumów.

Występowała lub nagrywała wspólnie z takimi muzykami, jak m.in.: Krzysztof Komeda, Adam MakowiczMichał UrbaniakBobby McFerrin, Herbie HancockJaco PastoriusRon Carter, Michael BreckerFlora PurimNina SimoneCarmen McRaeDee Dee BridgewaterSting czy Lionel Hampton. Koncertowała niemalże we wszystkich krajach Europy, Azji i obu Ameryk, w tym w słynnej nowojorskiej Carnegie Hall oraz podczas Newport Jazz Festival.
W 1972 roku prestiżowy amerykański magazyn „Down Beat” przyznał jej albumowi „Newborn Light” pięć gwiazdek. W roku 1973 zamieszkała w Nowym Jorku. Jako wokalistka jazzowa przebojem zdobyła tamtejsza scenę. W 1979 roku „Los Angeles Times” utytułował Urszulę Dudziak Piosenkarką Roku. Jej utwór „Papaya” stał się światowym hitem.
Wielki powrót polskiej wokalistki miał miejsce w 1985 roku, kiedy wystąpiła na festiwalu Jazz Jamboree ’85 wspólnie z Bobbym McFerrinem. Na 45. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 2008 r. przyznano jej tytuł „Artysta bez granic”.

Artystka dysponuje niezwykłą skalą głosu. Swoboda i perfekcja intonacji oraz technika wokalna zyskały jej opinię artystki oryginalnej i kreatywnej. Znana jest ze stosowania techniki wokalnej zwanej scatem. Jest mistrzynią tej, popularnej w jazzie, metody wokalnej, polegającej na naśladownictwie dźwięków instrumentów.

W 2012 roku zadebiutowała także jako pisarka, wydając swoją autobiografię „Wyśpiewam Wam wszystko”.
Od lat jako dyrektor artystyczna Ladies’ Jazz Festival odwiedza Gdynię.

Jakie są jej najwcześniejsze wspomnienia związane z naszym miastem? Co tu lubi?

Tenis, Arka, grałam tam w turniejach tenisowych. Po raz pierwszy widziałam tam Nadala, który miał wtedy 17 lat. Potem okazało się, że moja miłość życia, czyli Bogdan (Tłomiński – przyp.red.), jest tutaj z Gdyni. I jak tutaj przyjeżdżamy co roku, bo ja jestem dyrektorem artystycznym Ladies’ Jazz Festival, to obserwuję Bogdana, który robi maślane oczy, jakby mnie pierwszy raz zobaczył. Bo kocha Gdynię, tęskni za tym miastem, a mieszkamy na Podlasiu. I też czasami jesteśmy w Warszawie albo w Nowym Yorku. Gdynia – miasto przepiękne! Bardzo możliwe, że, nie wiem kiedy dokładnie, że tutaj wylądujemy na stałe. I to zrobię nie tylko dla Bogdana, ale dla siebie również, bo to jest wyjątkowe miasto. Wiem, że się tutaj żyje fantastycznie, że wygrywa to miasto w rankingach  jako najzdrowsze, najwspanialsze, najmilsze, ze światłem pięknym, dostępem do morza, zielenią.

Od lat dyrektor artystyczna festiwalu, bez którego niektórzy nie wyobrażają sobie lata w Gdyni.

Ladies’ Jazz Festival – dzisiaj (15 lipca) mija 20. rocznica tego festiwalu niezwykłego, wymyślonego przez Piotra Łyszkiewicza, i ja jestem dumna, że jestem częścią tego festiwalu. Zaprezentujemy z Grażynką Auguścik, moją siostrą duchową, powiedziałabym, niezwykły program. Zapraszam serdecznie wszystkich! To będzie w czwartek najbliższy, 18 lipca o godz. 20. Mamy program niezwykły, niesamowity, przepiękny. Muzyka ludowa, polska, nasza. Nasze „Prząśniczki”, To i Hola , „Kukułeczka” – podane w sposób niezwykły, piękny, nowatorski, z taką niesamowitą energią. A w ogóle nie tylko my, bo jeszcze jest wielu innych wspaniałych artystów. Tak że śledźcie i bądźcie częścią tego niezwykłego wydarzenia.

Nieodłącznym i ważnym jego elementem jest konkurs o Grand Prix Ladies’ Jazz Festival. Jest on skierowany do wokalistek i instrumentalistek oraz zespołów z Polski i zagranicy, które mają osobowość sceniczną, dobrze czują się w stylistyce jazzowej i chcą wypłynąć na szerokie wody. Od lat Urszula Dudziak jest przewodniczącą jury, a obrady są ponoć gorące i pełne emocji.

Dotychczasowa formuła się sprawdza. I to są artystki właściwie z całej Europy, nie tylko z Gdyni. Przede wszystkim kładziemy nacisk na to, żeby to były indywidualne, tożsame, niezwykłe głosy. Nie tylko wokalistki, ale też instrumentalistki. I na ogół sprawdza się nasz gust, nasza znajomość tematu, mówię  tu o jurorach. To jest wielkie przeżycie dla tych młodych artystek, bo to jest jak gdyby okno na świat. Mogą sobie wpisywać do CV i mogą pójść dalej drogą, którą wybrały. Tak że Grand Prix to jest bardzo ważny element Ladies’ Jazz Festival.

Emerytura? W słowniku Urszuli Dudziak nie ma takiego słowa. Bije od niej świeżość i pogoda ducha. Jak od jej ikonicznego wykonania utworu „Papaya”, który za rok świętować będzie 50. urodziny. Pełna energii i twórczej pasji przekonuje:

Ja nie mówię, że się starzejemy. Ja mówię, że my DO-RAS-TA-MY. Mamy ze sobą niesamowite doświadczenie, niesamowitą wiedzę. I dorastamy do następnych wyzwań (…) Kobiety przekwitają tylko po to, żeby rozkwitnąć na nowo. Bo ja po siedemdziesiątce zaczęłam pisać książki. Ja jestem najlepszym przykładem tego, że to, co mówię, ma sens i trzeba mnie słuchać jak pies trąby.

Po tym wszystkim życzenia stu lat wydają się banalne i nie na miejscu. Pani Urszulo, życzymy wszystkiego, co najlepsze i… do zobaczenia w Gdyni!

Karolina Szypelt
fot. Dawid Linkowski
UM Gdynia

Poprzedni artykułMęskie Granie – jak dojechać i wrócić z koncertów
Następny artykułUciekinier na pokładzie Steny
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze