1 lutego Premier Mateusz Morawiecki wraz z Prezesem PKN Orlen Danielem Obajtkiem ustawili się z samego rana pod stacją Orlenu by ogłosić dumnie Polakom, że rząd obniża czasowo VAT na paliwo, gaz czy inne podstawowe produkty spożywcze. Hasło i billboardy brzmią atrakcyjnie, ale Polacy będą za takie marketingowe sztuczki już wkrótce wściekli na rząd…. To będzie bolesna lekcja ekonomii dla rządu. Ekonomia, Głupcze! – jak brzmi słynny klasyk.
Rząd PiS strzela sobie w kolano – PR-owa akcja z billboardami poniesie klęskę…
Rząd PiS triumfalnie od kilku miesięcy rozlepia ulice polskich miast, dróg ekspresowych i autostrad szeregiem billboardów o tym jak obniża Polakom podatki (nie ceny, bo te przecież rosną od wielu miesięcy), obniża ceny paliwa na stacjach czy też ile to zyska przeciętny Kowalski na Polskim Ładzie.
Po konferencji z 1 lutego Premiera Mateusza Morawieckiego wiemy, m.in. o spadku podatku VAT na paliwo (z 23% VAT na 8% VAT), podstawowe produkty spożywcze (z 5% do 0%) czy też obniżka podatku VAT czasowa do 0% na gaz, prąd, ciepło, nawozy.
O ile obniżka na gaz, prąd, ciepło, nawozy, produkty spożywcze faktycznie uszczupli budżet Państwa przez kilka miesięcy z tych wpływów, o tyle konferencja Premiera wspólnie akurat z Prezesem Danielem Obajtkiem to jakiś ekonomiczny żart….
Panowie pochwalili się, że VAT na paliwo spadnie z 23% do 8% VAT. Oboje jednak doskonale wiedzą, że czekają nas nieuchronne podwyżki cen paliw już wkrótce. Notowania ropy naftowej WTI na giełdach jeszcze w połowie grudnia wynosiły 68 dolarów za baryłkę. Pod koniec stycznia baryłka ropy WTI wynosiła już prawie 89 dolarów. Inne odmiany baryłek ropy też rosną. Podany powyżej wzrost notowań ropy wynosi ok. 30% w górę w ciągu miesiąca. Oznacza to, że ceny paliwa po konferencji Premiera i Prezesa PKN Orlen pofruną już niedługo w górę, a co za tym idzie ceny w sklepach pójdą również ostro w górę (a większość z nich nie będzie objęta obniżką do 0%). Więcej wyniosą nas też opłaty za usługi i inne towary z których korzystamy na co dzień.
Państwo i wybitni ekonomiści jakim na pewno jest były bankier Premier Mateusz Morawiecki dobrze wiedzą, że przy tej inflacji co jest zakładana wpływy do budżetu będą dalej olbrzymie. Propagandowo rząd próbuje wywrzeć jednak wrażenie, że daje Polakom wielki tort ze stołu, tymczasem prezentowane hasła na billboardach będą zwykłymi okruchami ze stołu, których Polacy nie zauważą…
Przeciętny Kowalski zyska niewiele …
Efekt billboardów miał by znaczenie dla Kowalskiego, gdybyśmy żyli w próżni i zatrzymali czas na kilka miesięcy. Gdyby rząd dał gwarancję, że ceny od dziś do 31 lipca, kiedy będzie obowiązywał niższy VAT staną w miejscu to przeciętny Kowalski pewnie mógłby liczyć na oszczędności na 1 osobę średnio ok. 100 – 120 złotych miesięcznie. Poniżej przedstawiliśmy ile może średnio na dane opłaty miesięcznie wydawać Kowalski i ile może to dać oszczędności przy planowanych obniżkach VAT.
Czy jednak Prezes PKN Orlen Daniel Obajtek kiedy notowania ropy naftowej wynoszą prawie 90 dolarów za baryłkę da gwarancję, że benzyna czy olej napędowy będą w okolicach 5,20 – 5,50 PLN za litr? Wątpliwe. A jeśli cen nie wstrzyma na stacjach paliw sam Prezes Obajtek to nie wstrzyma ich raczej nikt. W efekcie przeciętny Kowalski zamiast mieć te 100- 120 złotych w portfelu w skutek obniżki VAT za kilka miesięcy może czuć, że wydaje jeszcze więcej niż przed tymi obniżkami i cały efekt PR-owy rządu obróci się przeciw rządzącym….
Zwłaszcza, że dynamicznie wzrastają każdemu z Polaków raty kredytów hipotecznych i gotówkowych przez co oszczędności w swoim portfelu nie widzi większość rodaków co spłacają kredyty w bankach….
Obniżcie koszty Państwa i zreformujcie ZUS zamiast walczyć z inflacyjną hydrą!
Premier Mateusz Morawiecki na konferencji posunął się jeszcze dalej w swoim bojowym nastawieniu do walki z bieżącą drożyzną. Powiedział, że rząd będzie walczył z inflacyjną hydrą!
Panie Premierze, jest Pan bankierem i na finansach powinien się znać. Otóż Polacy, którym rosną rachunki za gaz, prąd, kredyty bankowe, często są to wzrosty po kilkaset złotych miesięcznie (500- 700 złotych miesięcznie) nie potrzebują od Państwa symbolicznych czasowych obniżek VAT, które dadzą im może 100, może 200 złotych oszczędności….
Polacy i polska gospodarka potrzebuje bodźca konkretnego i wielkiej reformy całego Państwa by nie popaść w totalną ruinę…. Z resztą hasło Polska w Ruinie powinno być Panu Premierowi dobrze znane, czyż nie? Więc co należy zrobić?
By Polacy odczuli faktycznie pomoc od rządu PiS i docenili ją w kolejnych wyborach potrzebna jest gruntowna reforma obniżki kosztów funkcjonowania Państwa połączona z zmianami systemowymi ZUS dla młodych ludzi, bo to oni najczęściej mają na karku raty kredytów hipotecznych.
Przede wszystkim potrzebna jest reforma systemu ZUS i innych kosztów pracy. Aktualnie przy umowie o pracę w wysokości 3000 netto, dodatkowe koszty łączne dla pracodawcy wynoszą ok. 1777 złotych ponad wypłacaną pensję netto. Gdyby Państwo zdecydowało się obniżyć te koszty pracy o połowę (tym można by było się chwalić na billboardach), to taki przeciętny Kowalski zarabiający 3000 netto zyskałby dodatkowo co miesiąc 888 złotych więcej za swoją pracę, którą przecież wykonuje! Jeśli załóżmy żona takiego Kowalskiego również skorzystałaby na takim rozwiązaniu to jako rodzina dostali by dodatkowe załóżmy 1500 złotych miesięcznie więcej dalej wykonując tą samą pracę!
Czy taka rodzina żyła by w strachu czy stać ją będzie na opłacenie rachunków za prąd, gaz, kredyt hipoteczny, przedszkole dla dziecka, ubrania? Nie!
Czy taka rodzina wstrzymała by wydatki na małe lokalne firmy, restauracje, usługi kosmetyczne, puby itd., które po covid walczą o przetrwanie i potrzebują klientów?
Takie działania przysporzyłyby braw od rodaków, a nie PR-owe sztuczki z billboardami.
By jednak uzupełnić niższe wpływy wynikające z obniżki kosztów pracy tak by system ZUS był wydolny dla starszych osób pobierających emeryturę należy drastycznie obniżyć koszty Państwa.
Trzeba przede wszystkim znacząco przejrzeć koszty funkcjonowania administracji Państwowej, spółek Skarbu Państwa i nowym tworom, które powstają jak grzyby po deszczu na czele z Polską Fundacją Narodową….
Czy Polska musi posiadać też liczną reprezentację w Sejmie i Senacie? Czy gdyby spore grono Polaków mocno zyskało w wynagrodzeniach netto to czy dalej potrzebne by były wszelkie programy pomocowe? Nie, gdyż wielu z nas po prostu zaczęło by przekraczać progi minimalne wymagane do przyznania takiej pomocy.
Rząd PiS gdyby tylko chciał zrobić Polakom dobrze, to taką reformą raz na zawsze wprowadziłby Polskę i Polaków w erę konkurencyjnej gospodarki, a polskie firmy nie cierpiały by na brak rąk do pracy i odpowiednich fachowców. Nastąpiłby wzrost wpływów z podatków i dalszy rozwój gospodarczy.
Państwo Polskie mogłoby wrezczcie uchwalać budżet bez deficytu, a ewentualne zobowiązania zaciągać tylko do czasu zbilansowania budżetu ZUS dla obecnych emerytów.
Proste! Nie trzeba używać jakiś zabawnych haseł jak „inflacyjna hydra”, wystarczy chcieć działać wg. prawideł ekonomii, a nie PR-owych sztuczek od speców z marketingu. Polacy bowiem nie łykną takiej taniej propagandy, a hasło „Ekonomia, głupcze!” będzie kluczowe już za kilka miesięcy…..