„Trucicielka” na pierwszy rzut oka zwykłe czytadło dla pań w średnim wieku, ponieważ w czterech różnych opowiadaniach podejmuje temat miłości. Jednak niech nas to nie zmyli.
Owszem głównym tematem książki jest miłość, ale na pewno nie z cyklu tanich romansideł. Autor tego zbioru Eric-Emmanuel Schmitt nie opiera się na prostych uczuciach i przeżyciach bohaterów.
„Trucicielka” to opowieści zarówno o miłości i śmierci, a nawet o zabójstwach. Pierwsze opowiadanie jest historią kobiety, która zamordowała swoich trzech kolejnych mężów, drugie o marynarzu, który nie przejmuje się swoją pozostawioną na lądzie rodziną, do momentu, gdy traci córkę, trzecie jest o relacjach rodzeństwa, które zamienia się swoimi rolami po ówczesnym zrujnowaniu życia jednego z nich przez drugie, a ostatnie o parze prezydenckiej z kłopotami małżeńskimi, które pojawiają się wraz z chęcią posiadania coraz większej władzy przez męża. Wszystkie te opowiadania łączy postać św. Rity, a przesłanie, jakie się z nich wyłania to dążenie do szczęścia i miłości, na które każdy zasługuje, mimo wcześniejszych grzechów.
„Trucicielka” nie jest czytadłem, bo nie pochłania się jej jak harlequin-ów, trzeba się zastanowić, czytając, pomyśleć; nie jest też zwykła bo wyróżnia się mniej pogodną atmosferą; no i nie jest tylko dla pań, ale dla wszystkich wrażliwych czytelników. Polecam.