poniedziałek, 25 listopada, 2024
ArchiwumArchiwum ElblągCo z tym polskim?

Co z tym polskim?

Niemalże za każdym razem, gdy przeglądam strony internetowe, odnoszę nieodparte wrażenie, że model współczesnej polszczyzny pisanej coraz pilniej realizuje futurystyczny postulat ortografii fonetycznej, a interpunkcję traktuje już zupełnie po macoszemu. Jednak mojemu wrażeniu towarzyszy odczucie zgoła nienapełniające optymizmem – że czyni to owa polszczyzna zupełnie nieświadomie. A mówiąc ściślej – jej nieświadomi użytkownicy – kryptofuturyści albo zwykli ignoranci.
Aż chce się wysunąć tezę, że Internet (na naszych oczach!) odbiera rangę słowu pisanemu. Przybiera bowiem słowo to dowolną formę, spełnia indywidualnie rozumiane normy językowe i rzadko kiedy potrafi jeszcze zaskoczyć (choć nieustannie ma zdolność budzenia niesmaku). Bo czyż nie jest tak, że wirtualnie może wypowiedzieć się absolutnie każdy, niezależnie od poziomu znajomości norm językowych czy stopnia kultury osobistej? Owszem – jest. Jeden ‘ENTER’ i po wszystkim. ‘Nie jestem sympatykiem Policji’: ENTER. ‘Nie odpowiada mi obecna sytuacja polityczna’: ENTER. ‘Nie jestem zwolennikiem parad równości’: ENTER. Są to naturalnie przykłady, których forma trąci pretensjonalnym zeufemizowaniem. Generalną tendencją w Internecie jest bowiem możliwie intensywna ekspresja. Toteż internauci często nie imają się wysublimowanych fraz językowych. Znakomita (?) ich większość zwykła swoje myśli zamykać w formy, które mijają się z dobrym smakiem.
I trudno nie odnieść wrażenia, że niektórzy spośród internautów zdają się czuć zwolnionymi z odpowiedzialności za słowa, które powołują w wirtualnej rzeczywistości. Można by nawet stwierdzić, że Internet traktują jak publiczny szalet, w którym bezceremonialnie wyrażają swą frustrację na pierwszym lepszym kawałku ściany. I tak oto powoływane są w ten sposób do istnienia twory, którym do określenia przymiotnikiem ‘językowe’ brakuje zapewne tyle, ile owym szaletowym napisom do nazwania ich sztuką.
A wszystkim takim zachowaniom patronuje niezmiennie anonimowość, która – jak się wydaje – jest katalizatorem agresji werbalnej wielu użytkowników Internetu. Jednakże daje się zaobserwować ciekawa zależność. Otóż na portalach społecznościowych, gdzie autor komunikatu nie kryje się za stworzonym przez siebie nickiem, lecz reprezentuje go szereg danych właściwych niemalże pierwszej stronie dowodu osobistego, personalne ataki na konkretne jednostki nie są aż tak widoczne. Występuje raczej tendencja odwrotna – komentarze do zdjęć są w większości lukrowanymi frazami, które stale powielają ten sam schemat. A przeciwległe – ekspresywno-wulgarne użycie języka – pojawia się w kontekście osób, co do których zakłada się, że nie przyjmą na siebie roli odbiorcy takiego komunikatu. I tutaj szczególne pole do popisu mają fora, które są domeną portali społecznościowych i które gromadzą najczęściej osoby znające się ze sobą, złączone chociażby zależnością przynależenia do jednej szkoły albo klasy, albo innej formy zrzeszające ludzi w pozawirtualnej rzeczywistości. Na takich forach ‘dostaje się’ zwykle nauczycielom, wykładowcom; słowem – osobom, których obecności w danej jednostce dyskusyjnej się nie przewiduje, zupełnie jakby rzecz działa się w przestrzeni wyizolowanej. Zupełnie niesłuszne to jednak założenie. (…)
Zapanowanie nad nieładem lingwistycznym, który wpisany jest w Internet, wydaje się zadaniem niemożliwym. Trudno bowiem wyobrazić sobie, że zanim pozwolimy komuś zasiąść przed monitorem komputera, wyślemy go na kurs poprawnej polszczyzny i savoir-vivre’u, a potem zatrudnimy kogoś w rodzaju egzaminatora, by nabytą wiedzę zweryfikował.
Trzeba więc przyznać, iż nie ma technicznych możliwości, by kontrolować kulturę słowa pisanego użytkowników Internetu. Oczywiście podejmowane są przez moderatorów działania mające na celu chociażby usuwanie wulgarnych komentarzy z forów, ale nie są one prowadzone adekwatnie do skali, jaką problem ten przybrał. (…)
Mimo że nie ma możliwości zatrzymania fali błędów, które mnożą się w nieogarnionych źródłach Internetu, nie należy tej fali dać się ponieść.
I być może gorzko to zabrzmi, ale gdy myślę o kondycji języka polskiego, którą obnaża Internet, mam przed oczami (o zgrozo!) dwa emotikony, które w możliwie najbardziej uproszczony sposób symbolizują dwie wykluczające się postawy wobec polszczyzny pisanej. W komunikatorze Gadu-Gadu wyglądałoby to mniej więcej następująco: <bezradny> – <wyśmiewacz>.

Autor: Aleksandra Pikała

Najnowsze artykuły

0
Chcieli byśmy poznać Twoje zdanie. Skomentujx