Lipiec – tradycyjny czas wakacyjnych wyjazdów.
W poszukiwaniu odprężenia, przemierzając Warmię czy Mazury, nie zapominajmy o Elblągu, położonym nieco na uboczu tradycyjnych szlaków komunikacyjno-turystycznych. To klimatyczne miasto jest jednym z najstarszych w Polsce. Snując się nieśpiesznie po urokliwych uliczkach, co rusz napotykamy „dziwne” obiekty z metalu, rozmieszczone w całym mieście. Wkomponowane w przestrzeń miejską, sprawiają wrażenie scalonych z nią. Wydają się być ziszczeniem marzeń przedwojennej awangardy czy też idei Hansena o formie otwartej. Ta „zewnętrzna” galeria to pozostałość po Biennale Form Przestrzennych z lat 60. Wiele z nich została gruntownie odrestaurowana i opisana przez Centrum Sztuki Galerię EL, która ma swoją siedzibę na Starym Mieście. To jedna z najbardziej imponujących przestrzeni galeryjnych w Polsce. Dawny gotycki kościół z XIII wieku sprawia naprawdę niesamowite wrażenie (bo jak zagospodarować przestrzeń, w której nawa główna ma ponad 25 metrów?!). Wydaje się, że włodarze galerii nieźle sobie z tym problemem radzą.
Elbląg stał się soczewką przemian, jakie dokonały się w rzeźbie polskiej w XX wieku.
To tu można zaobserwować, jak pracowano z przestrzenią w latach 60. XX wieku, co jest wyjątkowo ważne w kontekście ostatnio popularnych prób odzyskiwania zawłaszczonych terenów miejskich. Elbląskie formy przestrzenne są autorskim przejawem sztuki w przestrzeni publicznej, niesamowicie oryginalnym, inspirującym materiałem badawczym, dającym odpowiedź na pytanie: jak pracować z miejscem?
Oczywiście, kontekst tych wydarzeń był zupełnie inny niż współcześnie. Niemniej jednak, organizatorzy zgrabnie uniknęli retoryki socjalistycznej: to nie tylko budowanie nowego człowieka, ale przede wszystkim eksplorowanie środków artystycznego wyrazu, scalanie nowej przestrzeni. Biorąc pod uwagę umiejscowienie Elbląga, na tzw. Ziemiach Odzyskanych, prace te uzyskały dodatkowe znaczenie ze względu na przemiany społeczno-narodowościowe. Trudno więc analizować współczesne realizacje, choćby rzeźby społecznej, bez znajomości i dokonań biennale.
Galeria EL obchodzi właśnie swoje 50-lecie działalności. Gerard Kwiatkowski Jürgen Blum założyciel i niestrudzony animator skupił wokół siebie grono zapaleńców, artystów, którym udała się rzecz niezwykła, patrząc na realia gomułkowskiej Polski: stworzyć płaszczyznę spotkań dla najwybitniejszych ówczesnych twórców. Biennale gościło u siebie: Henryka Stażewskiego, Zbigniewa Dłubaka, Grzegorza Kowalskiego, Zofię Kulik, Przemysława Kwieka, Zbigniewa Warpechowskiego, Jarosława Kozłowskiego, Stanisława Dróżdża, Ewę i Andrzeja Partuma etc.
Pierwsze trzy biennale, odbywające się w latach 1965-1969, w dużym uproszczeniu skupiły się wokół zagadnień formy w przestrzeni, ich wzajemnych relacji. Celem było wyjście poza mury galerii, konfrontacja z nowym, żyjącym miejscem, zmiennymi okolicznościami, badanie i poszerzanie pola sztuki. IV biennale z podtytułem „Zjazd marzycieli’ zmieniło wektor zainteresowań. Gerard Kwiatkowski znowu stał się prekursorem – niczym czuły termometr najważniejszych zjawisk w sztuce, zainteresował się prężnie rozwijającą się sztuką konceptualną.
Piąte, ostatnie spotkanie, organizowane wspólnie z Warsztatem Formy Filmowej – znów nowatorskie! Po raz pierwszy na taką skalę prezentowało w Polsce raczkujący wtedy video art. A wszystko okraszone manifestami, performance, wydarzeniami mocno wykraczającymi poza tradycyjny koncert np. występy legendarnej Grupy w Składzie, która może kiedyś doczeka się wydawnictwa płytowego…
Plany dalszych biennale pokrzyżował niestety wyjazd Gerarda Kwiatkowskiego do ówczesnego RFN.
Obecnie Galeria to nie tylko miejsce kultywujące wspaniałą przeszłość, ale mające w perspektywie dalszy rozwój, realizuje różnorodne wystawy. Z najciekawszych należy wspomnieć: Kolekcję przekazaną przez Gerarda Kwiatkowskiego (Musuem Modern Art z Hünfeld, jeden z największych w Polsce zbiorów sztuki geometrycznej, op-artu, land artu, sztuki konkretnej), projekt „Przebudzenie” Kariny Dzieweczyńskiej (prezentowany na tegorocznym Berlińskim Biennale) i wiele innych. Galeria, podobnie, jak w przeszłości, stawia na interdyscyplinarność, stąd cykl koncertów, warsztaty sound art`u, wykłady, działania edukacyjne, performatywne.
Dlatego warto odwiedzić miasto, które jest przykładem umiejętnego łączenia sztuki i zagospodarowania przestrzennego, miasta, które stało się wzorem dla innych (np. duńskiego Aalborga, a ostatnio Katowic). Szkoda, że my nie potrafimy tego należycie docenić.
Łukasz Strzelczyk
Łukasz Strzelczyk – animator kultury, badacz sztuki w przestrzeni publicznej, organizator koncertów muzyki improwizowanej. Prowadzi Stowarzyszenie Inicjatyw Twórczych „Trzecia Fala”. Mieszka w Warszawie.